• EN

Bałucki Słownik

G - BAŁUCKI SŁOWNIK

GALANCIE porządnie; dużo; dobrze; ładnie.

* Galancie mi tego dał.

* Galanty facetdobrze wyglądający.

GETTO Litzmannstadt Getto – getto żydowskie istniejące w okupowanej przez Niemców Łodzi od 1940 do 1944 roku. Na obszarze ok. 4 km kwadratowych zamknięto początkowo 160 tys. ludzi, ale z czasem przewieziono tu Żydów z okolicznych miast, ale też z Europy Zachodniej. Litzmannstadt Getto było obozem przemysłowym, w którym działało prawie sto fabryk produkujących na potrzeby Rzeszy. Żydzi z łódzkiego getta szyli mundury, czapki, obuwie i plecaki dla armii niemieckiej. Produkowali też na eksport bieliznę, meble i zabawki. Z tego względu łódzkie getto było najdłużej istniejącym na ziemiach polskich. Łącznie przebywało w nim ok. 200 tys. ludzi. Ok. 145 tys. Żydów z Litzmannstadt Getto zostało wywiezionych i zamordowanych w obozach zagłady w Chełmnie nad Nerem i Oświęcimiu. Oblicza się, że spośród przebywających w getcie ludzi wojnę przeżyło zaledwie 5–12 tysięcy.

* Pozostałości po likwidacji getta wykorzystywano do różnych celów, np. monety – marki, jako podkładki przy budowie dachu.

* Teren upamiętniony przez obeliski z tablicami pamiątkowymi, zaznaczone są też granice getta.

* Ludzie nie chcieli mieszkać po wojnie na terenie getta, ponieważ tutaj ludzie w czasie wojny wiele wycierpieli.

GLIKOWAĆ życzyć szczęścia, powodzenia.

GLINDZIĆ marudzić, bezustannie mówić na jeden temat.

* A ta znowu glindzi i glindzi! (...) Czyli że rozmawia i rozmawia, jak najęta mówi, bez końca, jakby ją kto nakręcił.

GOŁDA (też GOUDA) wódka.

* Z dala od merów pro-klas płynie zmrożona gołda (O.S.T.R., „Tabasko”).

* To idzie do wszystkich ziomków, co noszą już długie spodnie, piją tę goudę co piątek i chcą wyglądać groźnie (Zeus, „Będziemy dziećmi”).

GOŁĘBIARZE hodowcy gołębi; kiedyś hodowla gołębi była jednym z popularnych zajęć wśród mieszkańców Bałut i każdy znał jakiegoś gołębiarza. Dziś znaleźć można nieliczne już gołębniki np. przy ul. Łagiewnickiej.

GORA ognisko; duży ogień.

GORTAT MARCIN (ur. 1984) polski koszykarz, reprezentant Polski, a od sezonu 2013/14 zawodnik Washington Wizards. Jako jedyny Polak w historii NBA awansował do jej finału. Pochodzi ze sportowej rodziny. Wychował się i dorastał na Bałutach, przy ul. Zgierskiej. Na ścianie budynku przy ul. Limanowskiego 15 znajduje się mural poświęcony Gortatowi.

* Cokolwiek by się działo, do końca życia będę powtarzał, że jestem Polakiem i że jestem z Łodzi, i że jestem bałuciarzem. Bałuty Boy (Marcin Gortat).

GRA W DWA KIJE zwana KLIPĄ popularna zwłaszcza wśród chłopców gra podwórkowa, która polega na wybijaniu spoza okręgu długim kijem mniejszego kijka lub kawałka drewna.

* Zabawa przedwojenna: kij dłuższy w prawym ręku, kij krótszy w lewym ręku. Tym długim kijem waliło się w ten mniejszy kij. Byli przeciwnicy po drugiej stronie bez tego krótkiego kija i oni go łapali. Jak miało się przewagę krokową, a zaczynało się od Wojska Polskiego, Łagiewnicką do Franciszkańskiej. Uderzało się kijem i przeciwnik znajdujący się w odległości 30–50 metrów musiał złapać ten krótki kij, i on odrzucał. Jak przerzucił za nas, to myśmy musieli się wrócić, a on przez to zyskał. A jak my go przestrzeliliśmy, to myśmy zyskali.

GRA W GUZIKI popularna zabawa polegająca na rzucaniu guzikami (lub monetami) o ścianę, w której wygrywała ta osoba, której guzik po odbiciu upadł bliżej ściany. Zwycięzca zabierał guziki przegranych.

GRA W KIFLA gra polegająca na ułożeniu stosu monet (każdy grający dawał jedną), a następnie rzucaniu w niego „siejwą”, czyli podkładką pod śrubę. Należało rozbić stos tak, aby odwrócić monety. Odwrócone monety zabierał rzucający. Te które się nie odwróciły, przechodziły do następnej kolejki powiększając pulę, o którą się grało.

GRANDA awantura.

GRANDZIARZ rozrabiaka.

GRACÓWKA (też GRAŃCÓWKA) piłka z twardej gumy lub piłka tenisowa, którą się grało na bałuckich podwórkach tak, jak w piłkę nożną.

 

 

F - BAŁUCKI SŁOWNIK

FACET/KOBITKA Z BIGLEM – ktoś z werwą, z charakterem, osoba z klasą i szykiem.

* To facet, mężczyzna z biglem się mówiło. Prawdziwy mężczyzna, z krwi i kości, który to coś w sobie miał. Elegancki, dobrze ubrany. Niekoniecznie drogo, ale porządnie, z jakby dawną klasą. I z werwą, z humorem, z żartem, ale na poziomie. No nic, tylko brać! Czyli taki, za którym się kobitki oglądały.

FRAJERKA dziewczyna, koleżanka, ale także kobieta naiwna, łatwowierna, niezaradna; również panna lekkich obyczajów.

* (...) A paninka z drugim końcym pojechała do góry, myrdnęła girkami i fajt na mnie. Nie strzymałem gruntwagi, splontały mi się pedały i razem z frajerką rymnelim się o bruk, buciakami w górze myrdajonc (...). („Śmiech”, 12.04.1913, nr 16, s. 8).

* Tam można było spotkać te frajerki, co za pieniądze były bardzo miłe (…) i potańcować, i napić, i pogadać też można z nimi było, choć przecież to nie o to się rozchodziło.

FURGAN mebel służący do przechowywania pościeli oraz do siedzenia, przypominający szerszą ławkę z oparciem i podłokietnikami, zaopatrzony w skrzynię, z siedziskiem w formie klapy, po uniesieniu której można było schować pościel.

D - BAŁUCKI SŁOWNIK

DALIGO!, NO DALIGO! dosł.: dalej/no dalej!; zwrot używany w celu popędzenia, pospieszenia kogoś.

* Dalej, dalej! Jak się pospieszyć chciało, się mówiło: Daligo!, No daligo!

DĘCIAK kapelusz męski, melonik.

DINTOJRA krwawa zemsta, sąd w środowisku przestępczym; wywodzi się z bardzo poważanej przez Żydów instytucji sądów rabinackich wydających orzeczenia w sprawach cywilnych. Dintojra w organizacji przestępczej Maksa Borensztajna (->Ślepego Maksa) rozsądzała sprawy sporne między gangsterami i ferowała wyroki skazujące dla gangsterów, którzy złamali kodeks przestępczy.

DOLINA kieszeń.

DOLINA NILU dolina rzeki ->Łódki wzdłuż Parku Ocalałych i siedziby Akademii Sztuk Pięknych.

DOLINIARZ kieszonkowiec; jedna z najpopularniejszych niegdyś złodziejskich profesji, wymagająca wyjątkowej zręczności i nieustannego doskonalenia; ulubionym przez łódzkich doliniarzy terenem działania był ->Rynek Bałucki. Niektórzy łączą to słowo z ul. Dolną.

* (...) jak jeno idzie pod górę ku Aleksandrowi, lampy gasną zupełnie i ćma w poczekalni taka, że doliniarze graby puszczają w ruch i sięgają do dolin („Śmiech”, 09.11.1912, nr 3, s. 10).

* Na Bałuckim doliniarzy zawsze było pełno, no bo gdzie by oni mieli lepiej? Doliniarz, czyli kieszonkowiec. Porządny, znaczy się dobry doliniarz rzadko kiedy działał w pojedynkę, najczęściej w dublecie, bo jeden zasłaniał, a drugi kradł. A czasem jeszcze i trzeci był, co od razu, że tak powiem, towar upłynniał, znaczy, uciekał z nim.

* Doliniarz to swego czasu był profesja nie byle jaka, bo być dobrym doliniarzem to też była sztuka. Oni mieli swoje triki, co raz to i nowe, tak że to był zawód i kto nie chciał wypaść z fachu, musiał cały czas szkolić się w tej materii. Jak oni to robili, że na przykład z głębokiej kieszeni wyjął, a człowiek nic a nic nie zauważył, to już musiała być zręczność niebywała.

DOMY PUBLICZNE (BURDELE) NA BAŁUTACH mieściły się m.in. przy ul. Pieprzowej (dziś ul. H. Berlińskiego), Wolborskiej, Młynarskiej, Brzezińskiej 24. Podobno właścicielem domu publicznego przy ul. Łagiewnickiej 17 był znany bałucki rzezimieszek Mojsze Pojt.

* Pamiętam z dzieciństwa, jak po Wrześnieńskiej, po Piwnej, po Limanowskiego przechadzały się panie oferujące cielesne rozkosze, to oczywiście było coś zakazanego.

DOSTAĆ W TYTĘ dostać, oberwać po twarzy; sformułowanie używane zadziornie, zawadiacko, buńczucznie, niekiedy również prowokacyjnie lub agresywnie.

* Ale się też mówiło, jak się kto zdenerwował: Chcesz w tytę? A to znaczyło: Chcesz w dziób?

* Albo też, żeby się podroczyć, tak się mówiło.

DRYGLE Z OCTEM zimne nóżki, czyli podawane zawsze na zimno, długo gotowane z przyprawami i warzywami, a następnie wystudzone nogi wieprzowe zawierające dużą ilość żelatyny.

* Na dobrej imprezie to drygle z octem muszą być. A co to drygle? To są te, zimne nóżki. No bez drygli z octem nie ma imprezy, a już na imieninach to obowiązkowo. To mięsko w tej galarecie, i ta marcheweczka, jak pomyślę, aż ślinka cieknie. Pod wódeczkę nie ma nic lepszego, no chyba że śledzik.

DUDKI (też DUTKI) drobno posiekane podroby, gotowane w sposób podobny do gulaszu.

* Przypominam sobie, że do ziemniaków jadało się czasami dutki. Babcia czasem nas pytała: Zjecie dutki? To był jakby gulasz, dość gęste, na ugniecione ziemniaki. A z czego to było? Babcia szła na Rynek Bałucki i kupowała ośródki. (...) I te ośródki, drobniutko pokrojone, uduszone chyba, jedliśmy z ziemniakami, to było całkiem dobre nawet.

* A faktycznie, jadło się dutki, czy dudki, przez „d, nie jestem pewna, zależy, jak kto wymawiał. Bo dawniej przecież nie było, że człowiek szedł do sklepu i wybierał mięso takie, a takie, co chciał. Tylko co było, to się brało, na rynku oczywiście, i drobno się kroiło, dusiło i na ziemniakach jadło.

DULAWKA lufka do papierosów.

DULCZEĆ marudzić przesadnie.

DZIECI BAŁUTMURALE PAMIĘCI projekt artystyczny opowiadający historię dzieci polskich, żydowskich i romskich z Bałut. Na ścianach bałuckich kamienic od kilku lat powstają w formie streetartowych murali obrazy, które są wzorowane na autentycznych archiwalnych fotografiach z czasu okupacji.

E - BAŁUCKI SŁOWNIK

X

X

X

C - BAŁUCKI SŁOWNIK

CIACH BAJERA zwrot wskazujący na koniec rozmowy (bajery) na niewygodny temat; pierwotnie dotyczący sytuacji więziennych.

CIEKAĆ biegać, szybko chodzić.

CIAĆKAĆ cackać się; podchodzić do kogoś/czegoś delikatnie, z dystansem.

CIUĆKAĆ głośno ssać np. landrynki.

* A się ćućkało landrynki, cukierki, ssało się.

* Ale tak, żeby inni słyszeli, to wtedy jest ćućkanie, jak się mamle, miele i miele w gębie.

CHECHŁAĆ kroić tępym nożem; mówić niezrozumiale; prać ręcznie.

*Pranie międlić. W misce, albo jak to dawniej w bali prać, z siłą i długo chechłać i chechłać.

CMENTARZ ŻYDOWSKI przy ul. Brackiej, znany też przed wojną jako cmentarz albo kirkut na Marysinie. Utworzony na Bałutach pod koniec XIX w. cmentarz przeznaczony dla Żydów. Są na nim groby łódzkich przemysłowców, kupców, adwokatów, lekarzy, artystów, którzy odegrali znaczącą rolę w historii Łodzi, a także groby ponad 40 tys. Żydów zmarłych w łódzkim getcie. Do dziś są tam organizowane pochówki. Jest to jeden z najważniejszych łódzkich zabytków, który odwiedzają niemal wszyscy goście przyjeżdżający do Łodzi, nie tylko mający żydowskie korzenie. Trwają starania o wpisanie go na światową listę zabytków UNESCO.

* Bardzo lubię chodzić tam na spacery. Kiedyś było łatwiej, bo nikt tego cmentarza nie pilnował, ale teraz też w niedzielę można wejść za darmo i pochodzić. Tam dobrze widać, ilu tych Żydów w Łodzi kiedyś było. Tysiące tych nagrobków widać.

* Ciągle widzę wjeżdżające tam autokary pełne turystów, którzy odwiedzają Łódź, to podobno głównie młodzi Żydzi z Izraela. Zresztą tych można poznać, bo mają na ogół biało-niebieskie flagi i zawsze pełno z nimi ochrony. Czasami to mnie nawet denerwuje, bo zachowują się jakby naprawdę coś im nas groziło.

* To nie tylko ciekawe miejsce, ale także piękne. Jak ktoś do mnie przyjeżdża, to zawsze tam zabieram. I to niezależnie jak jest pora roku, bo jest tam ładnie i wiosną, i zimą, i jesienią...

* Ze wspomnień dzieciństwa, to można się zdziwić teraz, ale cmentarz, ten na Brackiej. No takie były czasy, że się za dzieciaka po kircholu biegało, między tymi macewami ganiało, czy chowało. Naprawdę dużo czasu tam spędzaliśmy. Dzisiaj człowiekowi trochę tak jakoś głupio, wstyd jakby, chociaż nie ma żadnego poważnego powodu, bo żebyśmy my tam coś niszczyli, broili, to ja sobie nie przypominam, nikt takich rzeczy nie robił. Takie zwykłe zabawy chłopaczków, a że teren był duży... No, ale teraz jak się o tym myśli, to tak trochę nie przystoi, po cmentarzu biegać, chociaż jak powiedziałem - nic złego się nie działo, a czasy były inne, nie było tak jak teraz, że plac zabaw, że to, że siamto, no to sobie musieliśmy radzić. Ale przez to, ja właśnie bardzo dużo wspomnień z tym cmentarzem mam. Wiem, że to ważne miejsce.

CMENTARZ ŻYDOWSKI (STARY) funkcjonował od 1811 roku w obrębie ulic: Rybnej, Bazarowej, Zachodniej, Limanowskiego, został zlikwidowany po II wojnie światowej. Dziś przypomina o nim resztka muru i tablica stojąca przy ul. Rybnej.

* Ja nawet nie wiedziałam, że tu był kiedyś cmentarz, dopiero jak w gazetach i w telewizji zaczęli mówić o tym, to ludzie opowiadali, że tu w mieszkaniach ciągle drzwi się otwierają i spadają różne rzeczy, jakby duchy tu jakieś rządziły...

* Idąc do szkoły od Lutomierskiej, wtedy ulicą Wieńcową (przed wojną) dzieci wstępowały na żydowski cmentarzyk Kirchol, i tam z chłopcami mieszkającymi w pobliżu, to żeśmy się chowali za macewami i rzucali kamieniami. To było przy ul. Stodolnianej.

* Do koleżanki, która tam mieszka, nie przychodzę na noc. I nie przychodzę od piątej klasy szkoły podstawowej, bo się boję. Bo tam starszy. Jestem pewna, że w tym domu straszy i cała ta rodzina też utrzymuje, że tam straszy. Spałam tam może raz, choć ciężko to nazwać spaniem. Byłam przerażona, bo wszystko stuka, puka. Wiadomo, że stary dom też jakieś dźwięki wydaje, ale koleżanka też mówi, że czasem coś widuje. I właśnie to jest na terenie starego cmentarza.

CWELISKO więzienny donosiciel; osoba, która na osiedlu donosi policji.

* Jak ktoś sprzedaje i fama idzie po osiedlu, to trzeba go ->skitrać do hasiora to znaczy do śmietnika go trzeba wrzucić, do kibla. I taki nie może się tutaj pokazywać. To nie są ludzie, to są frajery. Takiemu łapy nie podasz, tylko go omijasz. Ma jeść na kiblu. Nie wolno mu przy blacie usiąść. Takiego to na sztywną celę. Najlepiej siedzi się ze złodziejami, bo to są ludzie charakterni, bo właśnie mają swój kodeks – czyli nie wolno o tym mówić teraz, tam się tylko mówi. Jesteśmy na wolności i inne zasady obowiązują. Nikt nie zdradzi tego, co się tam mówi.

CZARNA MAŃKA bohaterka półświatka, kobieta, którą mógł mieć każdy, ale kiedy została odrzucona przez ukochanego, popełniła samobójstwo. Postać związana raczej z folklorem warszawskim, ale na łódzkich Bałutach też znane były i śpiewane piosenki o niej. Czarna Mańka to także określenie kobiety lubiącej alkohol, prostytutki.

CZARNE MAŃKI określenie na Cyganki.

CZTUJDA gęsta zupa, do której wrzucano „wszystko, co było pod ręką”.

 

 

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego  Narodowe Centrum Kultury Narodowe Centrum Kultury

© 2020 Centrum Dialogu. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

Godziny otwarcia

GODZINY OTWARCIA BUDYNKU

Poniedziałek – piątek 11:00-18:00
Sobota – niedziela 12:00-16:00


W czasie godzin otwarcia można zwiedzać bieżące wystawy.
Ostatnie wejście na ekspozycje odbywa się
na pół godziny przed zamknięciem budynku
.


 

GODZINY OTWARCIA BIURA

poniedziałek - piątek od 9.00 do 17.00
sobota - niedziela NIECZYNNE

 

Kalendarz

Facebook

Skontaktuj się z nami

Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi
ul. Wojska Polskiego 83, 91-755 Łódź
biuro@centrumdialogu.com

tel. +48 42 636 38 21
      +48 506 155 911

NIP 7262636381

RIK 1/2010

REGON 101022466

NUMER KONTA BANKOWEGO
Bank Pekao S.A. 91 1240 3028 1111 0010 3752 7380