Bruno Otto Biedermann urodził się w Łodzi w 1878 r. Był najmłodszym z trzynaściorga dzieci Roberta Ludwika Biedermanna i Adelmy Emmy Braun.
Rodzina Biedermannów przyjechała do Polski z Niemiec w XVIII w. chroniących się przed prześladowaniami religijnymi. Osiedlili się najpierw w Wielkopolsce, później w Zduńskiej Woli, gdzie 21 sierpnia 1836 r. urodził się Robert Biedermann. Był synem ewangelickiego pastora Wilhelma i córki farbiarza – Justyny. Młody Robert koniecznie chciał zostać farbiarzem. Rodzice wysłali go do wuja Gustawa do Konstantynowa Łódzkiego. U niego uczył się zawodu. Po pięciu latach wyjechał do Łodzi do farbiarni Józefa Paszkiewicza, gdzie uzyskał dyplom czeladnika w 1856 r.
Jego marzeniem stało się założenie własnej manufaktury i na ten cel zbierał pieniądze. W 1863 r. otrzymał w wieczystą dzierżawę ponad 14 ha gruntów nad rzeką Łódką w rejonie dzisiejszych ulic Kilińskiego, Franciszkańskiej i Północnej. 1 marca 1863 r. oficjalnie rozpoczął działalność przy ulicy Widzewskiej 2 (obecnie Kilińskiego). Otworzył wtedy farbiarnię, która składała się z dwóch wanien podgrzewanych na wolnym ogniu i pracowało w niej dwóch czeladników. Wkrótce potem poznał córkę sąsiadów Emmę Braun, która została jego żoną. Dzięki posagowi i niesłychanej wręcz pracowitość (w zakładzie spędzał od 12 do 16 godzin na dobę) mógł rozbudować swoją farbiarnię. Dobudował nowe obiekty, zainstalował miedziane kadzie, suszarki, wprowadził napęd parowy. W 1870 r. udało mu się zbudować laboratorium chemiczne. Od 1877 r. miał mechaniczną suszarnię. Z czasem Robert Biedermann kupował wełnianą przędzę. Farbował ją, a potem sprzedawał w Łodzi, Zduńskiej Woli, ale także w Moskwie czy Rydze.
W 1878 r. obok drewnianego domu, gdzie mieszkał od czasu ślubu, wybudował mieszkalny jednopiętrowy dom murowany z oficyną w stylu renesansu włoskiego zaprojektowany przez Hilarego Majewskiego (obecnie siedziba firmy „Atlas”). Rok później odkupił od Teodora Kundela farbiarnię wraz z budynkiem mieszkalnym (ul. Widzewskiej 1/3), w której farbował tkaniny wełniane, półwełniane oraz przędzę. Firma zatrudniała 66 osób. W II połowie lat 80. XIX w. zakupił działki przy ul. Smugowej, gdzie w 1889 r. uruchomił przędzalnię, w której zainstalował 6 tysięcy wrzecion, a trzy lata później tkalnię bawełny z 60 krosnami. W 1894 r. w zakładzie zainstalowano zasilanie elektryczne. Z jego usług korzystali między innymi Juliusz Heinzel i Karol Scheibler. Był też znany z działalności społecznej: był w Komitecie Budowy Kanalizacji i Wodociągów w Łodzi, ufundował Dom Sierot przy Północnej 70, zbudował domy dla robotników przy ul. Smugowej. Kiedy zaczynał, jego oszczędności i posag żony wynosiły ok. 20-30 tys. rubli. Po jego śmierci majątek firmy oszacowano na ponad 3 mln rubli, zaś w zakładach zatrudniano 1100 osób.
Bruno Biedermann był bardzo wykształconym człowiekiem. Studiował w Monachium, Charlottenburgu i Berlinie. Zdobył wykształcenie politechniczne i prawno-ekonomiczne. W Heidelbergu został doktorem filozofii i socjologii gospodarczej. Służył w Armii Imperium Rosyjskiego, walczył w wojnie rosyjsko-japońskiej oraz I wojnie światowej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wstąpił do Wojska Polskiego, służył w łódzkim garnizonie aż do 1920 r. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, a po wojnie został przeniesiony do rezerwy w stopniu kapitana. Był dwukrotnie odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
Bardzo lubił sport, grał w tenisa a zimą w hokeja. Założył pierwszy w Łodzi klub tenisowy. Był doradcą w Izbie Przemysłowo-Handlowej, sędzią handlowym w Okręgowym Sądzie w Łodzi, był w komitecie budowy Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Gdańskiej i budowy Domu-Pomnika Marszałka Piłsudskiego (obecnie ŁDK), został wiceprezesem Łódzkiego Komitetu Funduszu Obrony Narodowej.
W 1936 r. po śmierci starszego brata Alfreda, stanął na czele rodzinnej firmy. Wśród pracowników uchodził za bardzo propolskiego. Jego żoną została Luiza Julia Stegmann. Mieli dwie córki – Adalisę Klarę i Marylę. Lil, bo tak nazywano w domu Marylę studiowała w Szwajcarii i w Wiedniu. Poznawała języki współczesne. Biegle władała niemieckim, polskim, francuskim i angielskim. Ada jeszcze przed wojną wyszła za mąż za Roberta Schultza, właściciela fabryki mebli przy ul. Gdańskiej. W 1944 r. wraz z rodziną opuściła Łódź i wyjechała do Niemiec.
W połowie 1940 r. Bruno Biedermann podpisał tzw. volkslistę III kategorii, gdyż został uznany za osobę ulegającą polskim wpływom. Zrobił to bardzo niechętnie, by ratować fabrykę. Od początku okupacji Maryla pomagała polskim żołnierzom, rannym cywilom i więźniom. Załatwiała dokumenty i pracę w fabryce ojca, który dawał jej pieniądze od siebie i innych fabrykantów. Zaangażowała się w działalność Komitetu Pomocy Polskim Więźniom Radogoszcza. Była członkiem Związku Walki Zbrojnej, później AK. We wrześniu 1943 r. została aresztowana, ale nie dała się złamać. Przebywała w Gestapo na ul. Gdańskiej niemal 2 lata. Po ewakuacji więzienia udało jej się uciec. Pieszo wróciła do pałacu i do samego końca życia nie doszła do zdrowia.
Bruno Biedermann jako jeden z niewielu łodzian pochodzenia niemieckiego nie opuścił Łodzi po wkroczeniu Rosjan w 1945 r. On sam, jego żona Luiza i córka Maryla dostali rozkaz opuszczenia pałacu i to w ciągu paru godzin. Wolno im było wziąć tylko jedną walizkę. Przybity okrucieństwem wojny, stanem córki i tym co zaczęło się dziać w Łodzi zdecydował się na dramatyczny krok.
Bruno zostawił list: "Zabiłem strzałami z rewolweru żonę i córkę. Pochowajcie nas w ogrodzie. Nie rabować naszego prywatnego majątku w mieszkaniu, a podzielić sprawiedliwie" Data: 24 stycznia 1945 r. Godzina 16. Podpis: BB. Poniżej doktor Modrzewski dopisał odręcznie: "O godz. 11.25 stwierdziłem zgon dr. Brunona i Luizy Biedermannów i Maryli zamężnej Keiserbrecht. Nastąpił wskutek strzału w głowę". Najprawdopodobniej Bruno zastrzelił się w polskim mundurze, gdyż podczas ekshumacji znaleziono wojskowy guzik z polskim orzełkiem w koronie.
Robotnicy Biedermannów sami zrobili trumny z sosnowych desek. Władzom zależało, aby pogrzeb odbył się bez rozgłosu i przez lata prawie nikt nie wiedział, gdzie byli pochowani. Jednak pracownicy dbali o pamięć o łódzkim przedsiębiorcy. Kiedy w latach 50. w przedszkolu, które było w pałacu chciano postawić huśtawki, nagle zjawili się dawni robotnicy i zaproponowali, że je przestawią w inne, lepsze miejsce. Wiosną 1977 r. pracownicy kopiący rowy pod kable telefoniczne znaleźli kości trzech osób. Lekarz stwierdził, że czaszki kobiet miały przestrzeloną skroń. Mężczyzna prawdopodobnie strzelił sobie w usta. Wszyscy troje zakopani byli we wspólnym dole – Maryla pomiędzy rodzicami. W identycznym porządku zostali ponownie pochowani na Starym Cmentarzu ewangelickim w rodzinnym grobowcu.
Po II wojnie światowej, znacjonalizowany zakład Biedermannów nosił imię Szymona Harnama. Po zaprzestaniu produkcji włókienniczej budynki przy ulicy Kilińskiego 2 zostały zaadoptowane przez firmę „Atlas”. Z bogatej spuścizny Biedermannów uchował się przepiękny pałac przy ulicy Franciszkańskiej 1/3. Dziś należy do Uniwersytetu Łódzkiego, mieści się w nim kulturoznawstwo i historia sztuki.
Autorzy: Aleksandra Karbowiak, Oliwia Ścibiorek, Mateusz Gębarowski