Page 552 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 552
Jest z nami również Symcha Bunim Berkowicz, który w czasie szpery w roku
1942 stracił żonę Miriam, córkę Blimele i nowo narodzonego syna, który jeszcze
nie miał imienia. Jego rodzice i dziewięć sióstr, jedna po drugiej, zniknęli z getta
w latach 1941–1942.
Niniejsze słowa zostały zapisane nocą z 10 na 11 dzień naszego ukrywania
się. Jeśli zginiemy, nie pozostanie po nas żaden ślad ani też żadna wartość ma-
terialna. Jednak pozostawiamy zakopaną puszkę po herbacie, w której zostało
ukryte również niniejsze pismo wraz z cennymi dla nas dokumentami.
Pismo to napisałem w swoim imieniu, kierując je do mojego nienarodzonego
syna, którego ja i moja żona Dziunia mamy jeszcze nadzieję przynieść na ten
świat. Jeśli los będzie chciał inaczej, jest ono skierowane do tych wszystkich,
którzy zechcą uznać się za naszych spadkobierców.
Jeśli zdarzy się, że podzielimy los tych, którzy odeszli, i jeśli po nas wciąż
będzie istniało życie, w którym nasze odejście będzie miało sens, jeśli będzie
się o nas pamiętać i podejmie się próbę wypełnienia naszych życzeń i marzeń,
niechaj te słowa dołączą się do życzeń innych zmarłych i niechaj moje świadectwo
liczy się wraz z ich świadectwami.
Jeśli mógłbym przyprawić o drżenie twoje serce, człowieku, który przyj-
dziesz po nas, moim drżeniem w tej chwili – nie słowami, lecz w inny, cich-
szy i prawdziwszy sposób – nie korzystałbym ze słów. Ale nie mogę nic zro-
bić. I choć słowa, zwłaszcza napisane, są niezdarne dla człowieka takiego
jak ja, to mój jedyny środek porozumienia z tobą. I w tej chwili błogosławię
fakt, że potrafię pisać i że ty, który przyjdziesz po nas, będziesz potrafił
czytać.
Tym samym błogosławię też ludzką cywilizację, te osiągnięcia ludzkiego umy-
słu, które człowiek może wykorzystać dla swojego dobra i dla dobra innych. W tej
chwili błogosławię ludzkie ręce, które literami i czynami wypełniły treść słowa
«życie», a przeklinam te ręce, które literami i czynami wypełniły słowo «śmierć».
Jestem Żydem. Nie przestrzegam tradycji żydowskiej wiary, ale jestem pro-
duktem tradycji i jestem częścią wspólnoty losu, która przez tysiąclecia cierpień
dotrwała aż do tej chwili.
Nie wierzę w życie pozagrobowe. Ale wyznaję koncepcję transcendentalnego,
kolektywnego «ja» ludzkości, które jest wieczne jak wieczna będzie ludzkość.
W tym oto «ja», jak sądzę, pozostanę w jakiś szczególny sposób.
Dlatego pozwalam sobie wierzyć, że będziemy z tobą, który nadejdziesz po
nas. Non omnis moriar – nie całkiem umrzemy, a ty nie całkiem będziesz się
mógł od nas uwolnić. Dlatego powinieneś również wiedzieć, że wraz z naszą
zagładą również i ty częściowo uległeś zagładzie. Oby ta wiedza przyniosła ci
uzdrowienie, mój dziedzicu.
Pewnie słowa te wydadzą ci się zbyt aroganckie. Zbyt patetyczne i zbyt umo-
ralniające. Nie, nie jestem kaznodzieją, prorokiem ani sędzią. Jestem kalekim
550 sierotą, którego wspaniała profesja padła ofiarą kpiny i szyderstwa hien i szakali.