Page 554 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 554

*


                   Nazajutrz, kiedy byli w trakcie popijania codziennej racji gorącej wody z sacha-
                 ryną, dobiegł do ich uszu hałas z zewnątrz, spod ściany, gdzie były zamurowane
                 drzwi do piwnicy. Ukrywający wsłuchali się znieruchomiali, przerażeni. Było słychać
                 ciężki oddech, sapanie jakby psa. Potem zrobiło się cicho, aż ponownie rozległy
                 się kroki na schodach – szybkie, pospieszne. Ktoś wszedł na górę do pustego
                 mieszkania, skakał i majstrował przy szafie, która zastawiała drzwi do komórki.
                   Ukrywający się szybko przyszli do siebie. Isroel opuścił klapę nad piwnicą
                 i wszyscy zgromadzili się wokół wyjścia, które było zastawione od zewnątrz
                 plandeką i warstwą ziemi. Isroel i Dawid byli gotowi do ich otwarcia. Na górze,
                 w mieszkaniu, ktoś przesuwał szafę. Ktoś wszedł do komórki i majstrował przy
                 klapie, szarpiąc ją z całej siły. Abramek wyjrzał przez dziurę w murze i zawołał:
                 – Idą!
                   Znad klapy dobiegło coś jak szczekliwie zawodzenie. Isroel polecił Berkowi-
                 czowi przystawić drabinkę i podnieść klapę. W otworze pojawiła się głowa Adama
                 Rozenberga. Bunim szybko wciągnął go do piwnicy, zamknął klapę i rzucił okiem
                 przez dziurę w murze. Niemcy zbliżali się z głębi podwórka.
                   Adam leżał na podłodze piwnicy i jęczał: – Ratunku, ludzie, ratunku!
                   – Rozenberg kapuś! – rozpoznał go Abramek.
                   – Nie, nie, nie doniosłem… – wyjąkał Adam. – Gonią mnie! – Błagalnie pod-
                 niósł złożone ręce w kierunku Abramka.
                   – Weszli do ostatniego korytarza! – zawołał Bunim.
                   Adam wstał z trudem, popatrzył na obecnych przekrwionymi, zezującymi
                 oczyma i sapał w dalszym ciągu: – Przysięgam… nie doniosłem… Nie wyrzu-
                 cajcie mnie… Chciałem się ukryć w piwniczce… Biebow goni mnie… i jeszcze
                 dwóch innych. Wszystkie pociągi odchodzą do obozu w Auschwitz… Do obozu,
                 gdzie… gdzie…
                   Dziunia szturchnęła go: – Milcz!
                   – Są tutaj! – szepnął Berkowicz.
                   Na schodach na zewnątrz maszerowały oficerki, niespiesznie, odmierzonymi
                 krokami. Potem słychać je było na górze, w korytarzu – ciężkie, nieregularne.
                 Potem głos: – Da stimmt was nicht .
                                              8
                   Szafa na górze zatrzeszczała. Coś pełzało na górze w komórce. W ciszy
                 piwnicy słychać było obcy oddech ponad klapą.
                    Isroel dał znak Dawidowi i obaj pociągnęli sznurek, który uwolnił otwór nad
                 piwnicą od sterty ziemi. Wkrótce strumień powietrza uderzył wszystkich w twarz.
                 Isroel dał znak czekającym. Ale zanim posunęli się do przodu, Michał skoczył


          552    8    Tu coś się nie zgadza. (niem.).
   549   550   551   552   553   554   555   556   557   558   559