Page 546 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 546

Do rozmowy włączył się też Michał Lewin. Powiedział, że skoro Niemiec nie
                 zdradził przed nami twarzy, tak jak i Bóg ukrywa twarz, obawialiśmy się go, jak
                 człowiek boi się ręki losu. Zwrócił uwagę Dziuni, że nawet po wyzwoleniu, gdy
                 będziemy mieć Niemca w garści, a być może też tyle broni, ile dusza zapragnie,
                 i tak nie wykorzystamy okazji do podrzynania gardeł, ponieważ brzydzimy się
                 krwi… Ponieważ nigdy nie byliśmy myśliwymi czy rybakami dla sportu i przyjem-
                 ności. Nie bawimy się śmiercią. Przez całą naszą historię zatracaliśmy rządzę
                 krwi. Pozostaje pytanie, mówił, czy po wojnie nie będziemy musieli rządzy krwi
                 odzyskać… Czy to coś da nam i światu? Czy może odwrotnie, powinniśmy na-
                 uczyć innych, jak się jej pozbyć? Zapytał Dziunię, co by zrobiła, gdyby po wojnie
                 miała wybór: zemsta na Niemcu czy pomoc w budowie żydowskiego państwa?
                 Był pewien, że wybrałaby to drugie. Dodał też, że gdyby w getcie pojawił się ak-
                 tywny opór, wziąłby w nim udział. Uczyniłby to nie ze względu na swoją siłę, ale
                 raczej ze względu na słabość. Ponieważ walcząc, podtrzymywałby nadzieję, że
                 zdoła się uratować, a w szaleństwie walki uwolniłby się od lęku przed śmiercią.
                 Czasem próbuje wczuć się w sytuację tych, których wywożono. Czy zdawali
                 sobie sprawę? Jeśli tak, może uważali za ważniejsze co innego niż rzucanie się
                 katu do gardła. Może nie mieli czasu przed nim splunąć. Co bowiem ma uczynić
                 ojciec czy matka trzymając za rękę dziecko? Rzucić się na Niemca, czy też może
                 zebrać wszystkie siły i poświęcić je młodemu życiu, które stoi obok? Dopytywał,
                 co osiągnęli najwięksi bohaterowie historii, wszyscy bojownicy o wolność, mę-
                 czennicy, gdy prowadzono ich na szubienicę. Rzucali się na kata, czy też może
                 szli z podniesionym czołem, nie darząc go choćby spojrzeniem? Gdy dodał,
                 że oczami wyobraźni widzi czasem swoją mamę i wie, że zamiast nienawidzić
                 Niemca myślała raczej o nim, o Michale, z gardła Berkowicza wydobył się głośny
                 szloch, zwierzęcy skowyt.
                   Muszę się przyznać, że przebiegł mnie dreszcz. Wszystkich nas ogarnął smu-
                 tek i przygnębienie. Byłem zadowolony, że nikt nie widzi, jak płaczę. Dobrze było
                 móc się wypłakać. Jak na deszcz cały czas czekałem na te łzy. W ten sposób
                 opłakiwałem mamę. Zdaje się również pozostali byli zadowoleni z tej możliwości
                 wypłakania się. Płacz nie czynił nas słabymi, wręcz przeciwnie – poczuliśmy się
                 podniesieni na duchu. Isroel powiedział, że w przyszłości powinniśmy unikać
                 takich rozmów. Zgadzam się z nim. Raz wystarczy.
                   Po godzinie usłyszeliśmy syrenę. Zostaliśmy na podwórku. Nisko nad naszymi
                 dachami pojawiły się rosyjskie eskadry . Tak huczały, że można było ogłuchnąć.
                                                 4
                 W tym huku pozwoliliśmy sobie wykrzyczeć naszą radość. Ku mojemu zdumie-


                 4    W sierpniu nad Łodzią wielokrotnie przelatywały brytyjskie samoloty niosące pomoc walczącej
                   Warszawie. Powstańcom dostarczano broń i amunicję, a także środki higieniczne i zaopatrzenie.
                   Według oficjalnych danych zrzuty dokonywane były także przez lotnictwo sowieckie. Być może
                   mieszkańcy łódzkiego getta mieli okazję widzieć w sierpniu takie samoloty. Podobne informacje
          544      znajdujemy we wspomnieniach wielu Ocalałych z łódzkiego getta.
   541   542   543   544   545   546   547   548   549   550   551