Page 541 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 541
odezwał się: – Wiesz, podczas pożegnania ze Sprzedawcą Toffi przyszła mi do
głowy dziwaczna myśl. Chciałem, żeby udzielił nam ślubu… W kryjówce.
Zaśmiała się cicho: – Jesteś taki śmieszny!
– Dlaczego? Myślałem symbolicznie.
– Symbolicznie? – śmiała się. – Od dawna jesteśmy sobie zaślubieni, głup-
tasie, nie tylko symbolicznie.
Odpowiedział jej cichym śmiechem: – Tak uważasz?
Tym razem jej śmiech osłabł: – A ty tak nie uważasz?
– Nie – odpowiedział poważnie. – Nie uważam, żebyśmy byli zaślubieni.
– Potrzebujemy na to aprobaty Sprzedawcy Toffi?
– Nie, to był dziwaczny pomysł. Tak mnie naszło przez chwilę… Ożenić się
z tobą… W ten sposób.
– A co cię naszło w tym momencie?
– Rachelko… – przytulił się do niej mocniej. – Muszę stać się mężczyzną…
Dojrzeć sam, z dala od ciebie. – Wyrwała się z jego ramion i usiadła obok. Za-
pytał: – Dlaczego się odsuwasz?
Zagryzła wargi: – Ta sama gadka!... Wciąż ta sama gadka!...
– Dziwi cię to? Zapewne jestem dziwakiem. Zapewne powinienem mówić
teraz co innego. Całe to gadanie jest może głupie. Często, gdy leżymy sami
w ciszy, zapominam się… Tak, teraz jest inaczej, Rachelko… Teraz wiem, że jak
daleko bym od ciebie nie uciekł, zawsze wrócę. – Mimo ciemności podchwycili
wzajemnie swoje spojrzenia. Dawid przysunął się do Racheli, objął ją ramieniem
i cicho wyszeptał: – Rachelko, gdybyś wiedziała, jak boję się ciebie stracić…
Wracali zaułkami. Wiatr gnał kawałki szmat i papieru, które walały się do-
okoła. Dawid podniósł białą kartkę. – Rysunek. – Podniósł kolejną, również
zawierającą szkic. W ciemności nie mogli rozpoznać podpisu, więc zabrali kilka
rysunków ze sobą.
Berkowicz poznał szkice, zanim jeszcze dojrzał podpis. Dziunia przystąpiła
do Michała: – Chodź, coś stało się Winterowi!
Michał nie ruszył się z miejsca. Zrozumiała. Zapytała tylko kiedy. – Z ostatnią
grupą chorych.
Abramek i Szlomek wybiegli zebrać wszystkie rozrzucone po ulicy rysunki.
Nastał nowy dzień. Strażnicy z komina donieśli, że druga część getta się
wyludnia. Schowani w kryjówkach poniechali nocnego wychodzenia. Siedzieli
ukryci i po upływie dnia zaczęli odczuwać bóle brzucha.
W końcu komando pojawiło się także po tej stronie getta. Natychmiast skie-
rowało się na Lutomierską i trafiło na podwórze. Isroel dał rozkaz, aby każdy
zajął swoje miejsce w kryjówce, czy to w piwnicy, czy w komórce. I na wszelki
wypadek niech oba wyjścia pozostaną dostępne. Isroel, Estera z dzieckiem, Bella
i Berkowicz znajdowali się na dole. Pozostali na górze, w komórce.
Estera stała przy śpiącym spokojnie Szolemie, miała rozpiętą bluzkę, gotowa
podać mu do ust pierś, gdy tylko się zbudzi. 539