Page 540 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 540
Życie w kryjówce toczyło się według surowej rutyny. Ukryci jadali tylko dwa
posiłki na dobę, o świcie przed akcjami oraz wieczorem po ich zakończeniu.
Oszczędzali każdą kroplę wody, ponieważ pompa skrzypiała zbyt głośno. Strażnicy
z komina, którzy obserwowali drugą stronę getta, donosili o postępach akcji –
które ulice zostały oczyszczone, a które jeszcze nie. W środku tego rozgardiaszu,
polowania i obław, gdzieś po tamtej stronie rozdawano kapustę i brukiew. Ludzie
biegali po podwórzach z wypełnionymi workami. Złapanym odbierano pakunki
i ładowano ich na samochody lub wozy.
Rachela i Dawid leżeli na grudzie ziemi na porzuconej działce, głęboko, na
samym skraju piwnic. Wraz z innymi wyruszali nocą na „robotę”. Ich celem było
nazbieranie odpowiedniej ilości prowiantu, aby można było przetrwać na nim
miesiąc. Spodziewając się rychłego przeniesienia akcji do tej części getta, starali
się wykorzystać ciche noce najlepiej, jak się dało.
Od ziemi ciągnęło chłodem. Wokół wiał lekki wiatr. Rachela i Dawid kopali
szybko, od czasu do czasu dokopując się do jakiegoś korzenia. Cieszyli się każ-
dym kawałkiem warzywa, który wypełniał ich torby. Szczególną radość sprawiało
im jednak bycie razem, razem, z dala od pozostałych, pod gołym niebem. A gdy
noc była chłodna, a torby wydawały się ważyć odpowiednio dużo, mogli sobie
pozwolić na to, aby zakraść się do opróżnionego mieszkania i na godzinę lub
półtorej przemienić je w dom.
Rachela była spokojna. Wszystko się już skończyło. Getto należało do historii.
Teraz to była ziemia niczyja, gdzie nie istniał związek pomiędzy przeszłością i przy-
szłością. Ulgę sprawiał fakt, że gorzki rozdział ich życia dobiegł końca. Z drugiej
strony, rozdział nadchodzący zamęczał pytaniami, zarówno optymistycznymi,
jak i pesymistycznymi. Rachela myślała, że jej związek z Dawidem nie przetrwa
dłużej. Getto rozdzielało. Nie tylko rozdzieliło ją z Dawidem i mamą, ale też mamę
z tatą. Nawet nosząc te same kajdany, można było poczuć, że dusze oddalają
się od siebie, wybierając własną drogę cierpienia. Oczywiście gettu zdarzało się
też łączyć, wiązać ludzi, ale zarówno te więzi, jak też rozstania narzucane były
przez zewnętrzne uwarunkowania – dlatego trąciły fałszem, nienaturalnością.
Część więzi bardziej przypominała nienawiść niż miłość. Innym razem rozstanie
było bardziej wyrazem miłości niż nienawiści.
Jednak ostatni etap jej wspólnego bycia z Dawidem wydawał się mieć duże
znaczenie. Dawid też to czuł. Darzyli się teraz taką czułością, jakby byli w sta-
nie czytać sobie w myślach. Nie zawsze to, co mówił w odpowiedzi na jej myśli,
sprawiało Racheli przyjemność, wiedziała jednak, że słowa płyną prosto z jego
serca, są szczere, otwarte – jak szczery i otwarty pozostawał ten skrawek ziemi,
na którym siedzieli.
Zaprzestali pracy. Torby były wypełnione do połowy. Palce bolały, pięści
zaciskały się i otwierały z trudem. Przysunęli się do siebie i leżeli przytuleni,
zmęczeni. Ciała nie miały sił się poruszać. A jednak dotyk przychodził łatwo.
538 Dawid gładził włosy Racheli przykurczonymi, brudnymi rękami. Dużo później