Page 535 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 535
czył nadchodzącego Sprzedawcę Toffi ze skrzynką zawieszoną na szyi, jak za
dawnych dni getta. Widoczna z daleka żółta łata na jego kapocie poprzecinana
rzemieniami, na których zawieszona była skrzynka, przeglądała się w świetle
słońca. Nad skrzynką kołysała się swobodnie długa, rzadka broda. Podrygiwała
w takt kroków mężczyzny, jak gdyby podskakiwała z radości, ciesząc się wol-
nością i dyndając wyciągała się na wszystkie strony świata. Bunim naradził się
z Isroelem i zdecydowali wpuścić go do kryjówki.
Sprzedawca Toffi z twarzą mokrą od łez, lecz już nie płacząc, pojawił się
w mieszkaniu przy podwórzu. Spostrzegli, że ma przewieszony przez ramię chlebak,
a w nim filakterie, tałes i Tehilim . – Sąsiedzi! – Uniósł ręce, gdy obecni ustawili
17
się wokół niego. – Jako że pociąg dzisiaj nie odjeżdża, przyszedłem się jeszcze
raz pożegnać. – Spostrzegłszy, że Berkowicz otwiera usta, by coś powiedzieć,
podniósł obie ręce, jakby chciał dać mu w ten sposób do zrozumienia, że nie
ma sensu, by trwonił słowa. – „I stało się...” – zaintonował – „...gdy tak zabijali,
a jam pozostał, że upadłem na oblicze moje i zawołałem, i rzekłem: Ach, Panie
Wiekuisty! izali chcesz wytępić cały szczątek Izraela...?” Noc po nocy pytałem
18
tak, płacząc. Tej nocy zaś wstałem i nie czekając dłużej na odpowiedź, powie-
działem: Jeśli tak, Panie w niebiosach, niech to, co stanie się z całym ludem
Izraela, stanie się i z reb Isroelem. Niech się spełni, Panie Świata, twoja wola...
I zobaczysz, czy znajdziesz w tym upodobanie...
– Spostrzegł Dawida i jego twarz rozpromieniła się. Podał mu dwa palce i po-
trząsnął dwoma palcami jego ręki. – Pamiętasz, mój synu – powiedział, trzęsąc
brodą. – Pamiętasz, powiedziałem ci kiedyś, że jeden z nas pozostanie... Ty...
Dawid ujął całą dłoń mężczyzny w swoje dłonie i potrząsnął. Chciał coś po-
wiedzieć. Chciał, by ten człowiek z nimi został i przyszedł mu nawet do głowy
szaleńczy pomysł: poprosić go, by dziś jeszcze udzielił ślubu jemu i Racheli. Ale
i tym razem mężczyzna wzniósł przed siebie obie ręce, jakby chciał mu dać do
zrozumienia, że słowa są zbędne.
Blumcia podała mu talerz zupy. Liczyła się z tym, że będzie się wzbraniał,
unosząc w przeczącym geście obie ręce. On jednak rzucił się wręcz na jedzenie.
Wziął łyżkę z jej ręki, postawił talerz na szybce swej skrzynki i zaczął łapczywie
siorbać. Patrzyli, jak jego broda i pejsy trzęsły się przy każdej łyżce zupy. Bella
zbliżyła się, stanęła tuż przy nim i ciemnymi, płonącymi gorączką oczyma wpiła
się w jego pomarszczoną twarz: – Niech pan nie idzie... Niech pan nie idzie,
rabi... – prosiła.
Wcisnął jej w ręce pusty talerz i zaczął się kiwać jak przy modlitwie: – Dro-
gie dziecko – powiedział – jakże to miałbym nie iść? – Poprawił skrzynkę na
17 Filakterie, tałes – przedmioty liturgiczne religii mojżeszowej noszone podczas codziennych modlitw
w dni powszednie przez dorosłych mężczyzn, Tehilim – Księga Psalmów.
18 Księga Ezechiela (Ez 9.8), tłum. I. Cylkowa. 533