Page 533 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 533
duży ruch, by można było przekraść się niezauważonym z powrotem, a poza tym
można było wykorzystać jeszcze parę godzin na znalezienie większej ilości żywno-
ści, umówili się więc, kiedy i gdzie się później zejdą. Kiedy spotkali się ponownie
o umówionej porze, wszyscy byli obładowani torbami pełnymi warzyw, Szlamek
z Abramkiem zaś, którym udało się dostać do wnętrza kooperatywy, przynieśli
prawdziwy skarb: mąkę i ryż w papierowych torbach, a nawet trochę cukru.
Chociaż postanowili wcześniej, że będą sypiać w dzień, a czuwać nocami, kiedy
to bezpieczniej było wychodzić na zewnątrz, gdy tylko wślizgnęli się do kryjówki,
opadli wszyscy na posłania. Przespali całą noc i dopiero odgłosy strzelaniny,
które docierały z drugiej strony getta, obudziły ich nad ranem. Strzały słychać
było tylko przez pół dnia. Była sobota i Niemcy pracowali tylko do południa.
*
Sobotnie popołudnie upłynęło pośród pełnej trwogi ciszy. Bóg i Niemiec
odpoczywali. Ukrywający się wyszli z piwnicy i z komórki do mieszkania.
Drzwi balkonowe były otwarte na całą szerokość i wiśniowe drzewko pomru-
giwało w ich stronę paroma ostatnimi wiśniami, które pozostały na samym
wierzchołku.
Na jednym z łóżek spoczywała Estera, a obok niej na rozłożonej pieluszce
leżał Szolem, oddając się swej ulubionej zabawie: wyrzucaniu w przód i rozcią-
ganiu swych nóżek – sprężynek. U wezgłowia łóżka siedziała Blumcia Ejbuszyc
i przebierała garnek grochu. Na drugim łóżku, z głową opartą na pięści, leżała
Bella, trzymając przed sobą otwarty tom wierszy Słowackiego. Nie czytała
jednak. Daleko było jej w tym momencie do poezji Słowackiego, ale nie rozsta-
wała się z tym tomem. Przypominał jej o nauczycielce, pannie Diamant. Często
słyszała w sobie dźwięczny głos starej kobiety: – Moje dziecko... wsłuchaj się
w siebie, jak gra w tobie pianino... Bądź wierna temu brzmieniu, a nigdy nie
zabłądzisz i nie będziesz odczuwała strachu. – O los samego tomiku nie mar-
twiła się. Umówiła się z Rachelą, że zawsze i wszędzie jedna z nich będzie go
strzegła.
Na podłodze siedzieli mężczyźni. Berkowicz wertował luźne strony rejestru
buchalterskiego i czytał rozdziały swego niedokończonego wielkiego poematu.
Michał Lewin też trzymał na kolanach kartkę papieru, na której jego drobnym,
lekarskim pismem napisane było: „Mój testament”, pod spodem zaś widniało
parę naszkicowanych zdań: „Jestem Żydem – napisał – i kocham mój lud. Tęsknię
jednak za chwilą, gdy wystarczy mi, że powiem: Jestem człowiekiem”.
Nieopodal w ramionach Dawida leżała Rachela. Usiłowała uwolnić się z jego
objęć. Jej oczy zwrócone były na Berkowicza. Dawid jednak trzymał ją mocno,
przyciskając do siebie. 531