Page 530 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 530

pogorszenie nastroju i zaproponowała, by coś przegryźli, zanim pójdą wszyscy na
                 cały dzień spać. Ku jej zdziwieniu jednak nikt nie chciał jeść. Wszystkim, czego
                 pragnęli, była odrobina dziennego światła.
                   Kręcili się po pustych pokojach, a potem, jeden za drugim wślizgnęli się z po-
                 wrotem do komórki i opadli każdy na swoje miejsce odpoczynku. Isroel wyznaczył
                 kolejne warty i wkrótce w ciemnej piwnicy zapadła cisza.
                    Nikt nie przespał całego dnia. Około dwunastej zjedli pierwszy wspólny po-
                 siłek: zupę z sago . To Isroel przyniósł skądś pełną torbę kulek żelatynowych.
                               13
                 Miał to być ich jedyny posiłek w ciągu dnia. Zapasy żywności, które udało im
                 się zgromadzić, wystarczały tylko na pięć dni, przy czym cukier i marmolada
                 przeznaczone były dla Szolema.
                   Gdy zapadła noc, Michał z Dziunią, Berkowicz i Szlamek wyruszyli na poszu-
                 kiwanie prowiantu. Udali się do miejsc, o których pamiętali, że znajdowały się
                 w nich kooperatywy. Drzwi do niektórych z nich były wyłamane, a półki opróżnione
                 do ostatniego okruszka. Inne znów były zabite gwoździami, a poszukiwacze
                 pożywienia nie mieli ze sobą żadnego narzędzia, za pomocą którego mogliby je
                 otworzyć, nie ściągając przy tym na siebie uwagi. Byli zupełnie nieprzygotowani
                 do tej wyprawy i Dziunia aż gryzła pięści ze złości.
                   Gdy wracając z pustymi rękami przekradali się niemrawo przez podwórze
                 przy Lutomierskiej, ktoś stojący w wejściu wyskoczył im naprzeciw: – Michał!
                 – rozległo się stłumione wołanie. Przed nimi stanął Gutman. Wciągnął Michała
                 i Dziunię do przedsionka i zaczął szybko wyrzucać z siebie słowa: – Wiedzia-
                 łem, że was tutaj złapię. Nie pożegnaliśmy się, więc zdecydowałem się do was
                 dotrzeć. W każdym razie musiałem odnaleźć obraz... Portret śpiewaka Szijele.
                 Schował go u siebie pod łóżkiem. Mam go tutaj i wiesz, Michale... Zostawiłem
                 list w moim studio... Napisałem... Ech, muszę lecieć. Cieszę się, że was widzę.
                 Stawiam się zaraz rano... To najlepszy sposób, by uciec... Mówią, że wokół Łodzi
                 są partyzanci. Broń znów zostanie mą ukochaną. – Złapał oparty o ścianę portret
                 małego śpiewaka i pomachał ręką: – Adios!
                   Dziunia uwiesiła się na jego szyi: – Jak uciekniesz? Powiedz mi! Powiedz
                 mi! – Wyrwał się z jej ramion i ruszył w stronę bramy. – Zaczekaj! – Pobiegła za
                 nim. – Zabierz mnie ze sobą! Proszę cię, weź mnie ze sobą! – W bramie zatrzy-
                 mała się. Pozwoliła Gutmanowi odejść, a sama odwróciła się do grupki, która na
                 nią czekała. Wzięła Michała za rękę i milcząc weszła razem z nim do kryjówki.
                   Czterdzieści osiem godzin, które były dane na przeniesienie się do większej
                 części getta, już minęło, lecz wspaniałomyślnie dodano jeszcze dwanaście go-
                 dzin dla tych, którzy wciąż nie zdążyli przenieść rzeczy ze swoich poprzednich
                 mieszkań. Isroel zdecydował się skorzystać z okazji i przejść na drugą stronę



                 13   Sago – rodzaj mączki ziemniaczanej (skrobi), występuje w formie drobnych kuleczek, zlepionej
          528      papki skrobiowej.
   525   526   527   528   529   530   531   532   533   534   535