Page 555 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 555
Nagle wszyscy zaczęli śpiewać. Co więcej – zdjęli buty i zaczęli tańczyć horę.
Skąd mieli siłę, by tańczyć? Jakaś dziewczyna pociągnęła go za rękę, aby wstał
i dołączył do korowodu. Poruszał się ociężale. Chciało mu się spać. Dobrze, że
nie nalegano, by tańczył dalej i w końcu zostawiono go w spokoju. Dobrze, że
tańczono tak lekko i śpiewano tak cicho. Czyżby nie chcieli go obudzić?
Wychodzili z pokoju parami, by nie przyciągnąć niczyjej uwagi. Mietek wdy-
chał głęboko chłodne powietrze. Wiatr rozbudził go. Dziunia trzymała się mocno
jego ramienia. Roześmiała się do niego oczami: – No i co, będziesz przychodził?
– Nie – odciął krótko.
– Dlaczego? Nic cię nie zainteresowało?
– Nic nie słyszałem. Nie obchodzi mnie to.
– Dlaczego? Czy nie jesteś Żydem?
– Niemcy twierdzą, że jestem.
– Nie chcesz walczyć z naszymi wrogami?
– O tak, poszedłbym!
– Dla zemsty?
– A gówno. Dla przyjemności.
– Nienawidzisz Niemców?
– Boję się ich.
– A kogo kochasz? Co jest ci drogie?
– Kiedyś lubiłem sypiać z dziewczynami. Teraz to też gówno.
– To po co żyjesz?
– Nie ja żyję, tylko mój głód.
– A po wojnie? Co będziesz robił po wojnie?
– Nie myślę o tym. Z pewnością będę jadł... Jeździł na motocyklu, kąpał się,
pływał... Kupię sobie kajak...
– Umrzesz z nudów!
– Zostanę oficerem w Legii Cudzoziemskiej.
– I o co będziesz walczył?
– Dla pieniędzy i dla przyjemności. A kiedy zwyciężę, będę jeździł sobie na
motocyklu i przyjemnie spędzał czas na kajaku.
– I więcej nic?
– Więcej nic.
Dziunia wyszarpnęła rękę spod jego ramienia. – Wiesz, co ci powiem? – po-
trząsnęła głową. – Sam jesteś gówno! – I zostawiła go samego, znikając pośród
ciemności i wiatru.
Rankiem przyszła z koszykiem jedzenia i tym samym co zwykle pogodnym,
energicznym tonem zameldowała: – Jutro twoje kartki żywnościowe zostaną od-
blokowane. I wiesz co jeszcze? Dostaniesz pracę. Mojemu ojcu to zawdzięczasz.
Pokłócił się z Prezesem z twojego powodu.
Mietek otworzył oczy. – Nie wierzę. Twój ojciec to taka sama świnia jak stary.
W tym momencie Dziunia zapłonęła wielkim gniewem, który pokrył ognistym 553