Page 549 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 549
Rzadko Bellę widywał. Często zapominał nawet o jej istnieniu. Miał swoją
rodzinę – Góreckich, oni byli mu najbliżsi.
Kiedy przypominał sobie o Belli, przechodził przez most i szedł na podwórko
przy Lutomierskiej. Nie wchodził jednak do domu, lecz przywoływał ją, stojąc pod
balkonem. Czasami razem z Bellą na balkon wychodziła Dziunia. Zeszczuplała
i jak mu się wydawało, wyładniała. Paplała z nim wesoło, żartując, a on podziwiał
jej roześmiane, pełne ognia oczy i młode piersi, które pochylały się ku niemu
między tralkami balkonu. On jednak chciał widzieć Bellę. Schodziła do niego
i wtedy jednym spojrzeniem obejmował całą jej niezgrabną brzydotę. W sercu coś
zaczynało mu śpiewać. Nie mógł się doczekać, by wziąć ją w ramiona i poczuć
jej chłodną, delikatną dłoń w swojej dłoni.
Spacerowali wzdłuż Lutomierskiej pośród grupek chłopców i dziewcząt, którzy
zjadłszy kolację po powrocie z pracy, wychodzili zaczerpnąć trochę świeżego po-
wietrza. Przechadzali się pod rosnącymi w głębi ulicy rozłożystymi kasztanami,
szurając nogami w stertach suchych, szeleszczących liści. Opowiadał jej, co się
z nim działo przez ostatnie dni i tygodnie – o swoich osiągnięciach w resorcie,
metodach pracy, maszynach, młodych robotnikach i nowych przyjaciołach. Był
ciekaw również i jej życia. Bella żyła w wirze egzaminów maturalnych. Cudownie
było – mówiła – zdawać maturę, a zarazem spotykać się z nim, z Mietkiem. Nie
odczuwała strachu na widok stołu przykrytego zielonym suknem, długiego rzędu
profesorów, którzy bombardowali ją pytaniami, nie zostawiając chwili na złapanie
oddechu. W jej głowie wszystko było jasne. Daty same pojawiały się w pamięci,
kiedy ich potrzebowała. Skomplikowane zadania matematyczne same się roz-
wiązywały. Relacjonowała mu szczegółowo pytania, które jej zadano, zadania,
które otrzymała do rozwiązania i sposób, w jaki na to wszystko odpowiedziała.
Był ciekaw jej relacji. Opanowało go pragnienie, by wchłaniać w siebie informa-
cje, by być biegłym we wszystkim. Taką żądzę wiedzy odczuwał już kiedyś, kiedy
był małym chłopcem. Wtedy jednak lubił, by wszystko przychodziło mu lekko i nie
znosił monotonii uczenia się. Słowa Belli obudziły w nim wolę, by pracować nad
sobą – jak najwięcej, jak najciężej, a wszystko po to, by skuteczniej dotrzeć do
samego sedna wiedzy. Czasami, rozmawiając tak ze sobą, opuszczali Lutomier-
ską, przechodzili przez most i przemierzając dzielnicę zamkniętą, docierali do
miejsca, które Bella nazywała „najpiękniejszym zakątkiem getta” – do cmentarza.
*
547