Page 544 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 544
tylko nie krzyczał i nie awanturował się więcej, lecz stał się życzliwszy w stosunku
do strażników. Gotów był grać z nimi w karty, wysłuchiwać i opowiadać dowci-
py. Wypijał kawę, którą mu od czasu do czasu oferowali, i śpiewał wraz z nimi
krążące wśród policjantów sprośne piosenki. Robił wszystko, by zatrzymać ich
w swojej celi trochę dłużej, ponieważ bał się zostawać sam. Próbował również
zagadywać ich, opowiadając prawdziwe i zmyślone pikantne historie ze swojej
policyjnej służby. Nie, nie sprawiało mu już problemu mówienie o przeszłości. Nie
wstydził się i nie żałował niczego. Wręcz przeciwnie – teraz już za żadną cenę nie
chciałby być policjantem. Pragnął pracować umysłowo i wykorzystywać swoje
uzdolnienia. Strażnicy jednak najwyraźniej zaczęli tracić zainteresowanie nim
i jego historyjkami, gdyż coraz rzadziej przychodzili go odwiedzać. Na próżno ich
wypatrywał, wypełniając czas tępieniem pluskiew i mglistymi marzeniami na jawie.
Tęsknił też do swego dachowego okienka w pokoju wynajmowanym u Góreckich.
Także i Steinberg pokazywał się u niego coraz rzadziej. Im bardziej Mietek
stawał się uległy i posłuszny, upodobniając się do innych więźniów w strachu
przed nim, tym bardziej malało jego zainteresowanie chłopcem. Do tego również
i fizycznie Mietek był teraz mniej pociągający. Zmizerniał, a jego twarz o zapad-
niętych policzkach utraciła swój wcześniejszy świeży, zdrowy wygląd. Teraz była
to twarz, która prowokowała Steinberga do sięgnięcia po szpicrutę.
Gdy Steinberg przyszedł go odwiedzić po raz ostatni, Mietek przyjął go z ra-
dosnym, pełnym trwogi respektem. Wyszeptał nieśmiało: – Mam jeszcze pięć
dni do odsiedzenia, panie Steinberg.
Komisarz więzienia pozostał obojętny. – Potrafisz liczyć, jak widzę.
– Pan... pan mi obiecał załatwić pracę... Biurową pracę...
Steinberg nie miał już jednak ani krzty sympatii dla nieszczęśnika. – Dla-
czego nie stoisz, kiedy do mnie mówisz, idioto? – Mietek zerwał się na równe
nogi. – A koszula – czego taka rozchełstana, co? Mój ty wielki książę! A wszy to
pewnie już same cię stąd wyniosą. Oj, widzę, że musisz jeszcze dostać ode mnie
lekcję! – Zmieszany Mietek zaczął drżącymi rękami doprowadzać do porządku
swój strój. Steinberg nie dał się jednak ułagodzić. – Jeszcze pięć dni masz do
odsiedzenia, tak? Będę musiał się więc pośpieszyć, by trochę cię potrenować...
Przez następne pięć dni Steinberg zapraszał Mietka do siebie. Tam zaś
chłopcu dostała się jeszcze niezła porcja batów, a na pożegnanie usłyszał takie
„życzliwe” słowa: – Twoje szczęście, że partia do Niemiec jest w komplecie. Hajda
pozamiatać swoją celę, parchu jeden! I przewróć siennik na drugą stronę, żeby
kogoś innego twoje wszy nie żarły.
*
542