Page 504 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 504

*



                  W owym czasie Adam Rozenberg wynalazł Krejnę „Poszukiwaczkę Skarbów”
               i przeprowadził się do jej mieszkania.
                  Zaraz po ich pierwszym spotkaniu Krejna odzyskała wiarę, że mieszka u niej
               święty mąż. Po tym, jak niespokojnie przespała kilka nocy, w czasie których
               prowadziła długie rozmowy ze swoim Fajwisiem, jej głowa zaczęła pracować
               jaśniej. Fajwiś powiedział, że prorok Eliasz umarł już dawno temu, a gdy Fajwiś
               coś mówi, to znaczy, że tak właśnie jest. Ale nawet we śnie nie mógł zaprzeczyć
               temu, o czym wiedziała cała ulica Piaskowa i w ogóle całe getto, a mianowicie,
               że pomiędzy jego mieszkańcami kręcą się przebrani święci Żydzi, których nazy-
                                   21
               wa się lamedwownikami . Tego już sobie Krejna nie wmówiła. To była szczera
               prawda. Bo jeśli nie, to kto dokonywał tych wszystkich cudów: uzdrawiał chorych,
               odbierał apetyt zdrowym i wyliczał co do minuty, a nawet co do sekundy, kiedy
               przyjdzie na szwabów smutny koniec? A skoro tak jest, Krejna doszła do wniosku,
               że jeśli nawet jej gość nie jest prorokiem Eliaszem, to jest jakimś innym ukrytym
               świętym mężem. Zrozumiała teraz, dlaczego chodzi z gołą głową i nie ma brody
               ani pejsów – bo się przebrał albo po prostu jest współczesnym świętym, który
               śmieje się z takich rzeczy zupełnie jak jej Fajwiś.
                  A cuda nie kazały długo na siebie czekać. W wigilię Rosz ha-Szana listonosz
               przyniósł wszystkim dzieciom po pięć deko cukierków . Wprawdzie na paczusz-
                                                           22
               kach było napisane: „Z okazji święta od waszego Prezesa”, ale nikt nie był taki
               głupi, aby się nie domyślić, kto w rzeczywistości kryje się za tymi prezentami.
               Za nic w świecie nie mogła uwierzyć, że Prezes ma tak dobre serce dla dzieci,
               skoro tak dręczy ich rodziców. Poza tym do getta zaczęły przychodzić ziemniaki,
               a dzieci przynosiły torby z zieleniną wykradzioną z fur, nie obrywając za kradzież
               ani razu. Chleba było na sześć dni, co dawało całe trzydzieści trzy deko z trze-
               ma kartkami na głowę, dzięki czemu Krejna mogła sprzedać połowę z tego na
               procent i zafundować swojemu drobiazgowi cały bochenek na święto. Chciała
               wcześniej dobrze podkarmić siebie i swoją gromadkę, ponieważ obiecała sobie,
               że dla uczczenia wielkiego gościa będzie pościć wraz ze wszystkimi dziećmi.
                  W wigilię Rosz ha-Szana padał jesienny deszcz. Od podłogi ciągnęła wil-
               goć jak zawsze jesienią, więc Krejna wcześnie rozpaliła ogień, przygotowała



               21   Lamedwownik (z hebr. lamed waw, czyli 36) jeden z 36 sprawiedliwych, od których zależą losy
                  świata. Żyją oni wśród ludzi, niczym się nie wyróżniając i nie zdradzając swojego oblicza. W 1925 r.
                  powstał w Polsce film w języku jidysz Lamedwownik w reżyserii Henryka Szaro.
               22   Kronikarz getta Dawid Sierakowiak wspominał w swoim dzienniku 19 września 1941 r., że Rum-
                  kowski przesłał przez pocztę wszystkim dzieciom od dwóch do siedmiu lat paczuszki po pięć dkg
         502      cukierków i talony na dwie kolacje na święta.
   499   500   501   502   503   504   505   506   507   508   509