Page 500 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 500

samego Woroszyłowa  wzięli do niewoli. Inni widzieli syna Stalina, jak przejeżdżał
                                 17
               na wozie z rannymi. Co, nie wierzy pan? A ja wierzę. Nasza godzina jeszcze nie
               wybiła. Wcześniej musi nastać niezłe piekło. Bierze mnie pan za pesymistę?
               Broń Boże. Ale pan wygląda mi na pesymistę, panie kochany.
                  – A nie trafił pan! – Adam roześmiał się swobodnie. – Jestem największym
               optymistą w getcie!
                  Żyd pięścią uderzył się w żółtą łatę pośrodku klatki piersiowej: – Pan nie
               może być większym optymistą niż ja. Niech tylko przeminą te Jomim Neroim .
                                                                               18
               W środku zimy szwaby zamarzną na polach u ruskich. Panie, wie pan już, gdzie się
               będzie pan modlił? Niech pan zobaczy, z postem jest problem. Jeśli Żydzi poszczą
               teraz przez wszystkie dni, to czym będzie się różnił post na Jom Kipur? – Weszli
               na duże podwórze. Typek podprowadził Adama do drzwi i szepnął: – Niech pan
               wytrze buty. Jednak idzie się do elity… – Lękliwie wysmarkał nos. – Pewnie są
               przy posiłku, w pokoju obok. Jak to ktoś powiedział? A getonik zucht flejsz farn
                                                      19
               mogn un a „sziszke” zucht a mogn farn flejsz . Zaraz pana zawołam. – Parę
               razy uderzył palcem w powietrze, zanim odważył się zapukać do drzwi. Otwo-
               rzyła wysoka kobieta z nabrzmiałą, okrągłą twarzą. Miała okulary, czarne brwi
               i kruczoczarne włosy ściągnięte na karku w kok. Wydała się Adamowi znajoma.
               Ale zanim zdążył się lepiej przyjrzeć, zniknęła razem z pośrednikiem za drzwiami.
                  Adam spacerował z rękami w kieszeniach przed zamkniętymi drzwiami. Noz-
               drza miał jeszcze pełne gettowego powietrza. Dzisiaj po raz pierwszy zobaczył
               to małe getto, ten światek, w którym musi rozpocząć nowe życie. Nie odstra-
               szyło go, a nawet pociągało. Widział je niczym szachownicę, na której każda
               figura porusza się w jednym celu: pionki, gońce, konie i sam król. Każda figura
               chce zbić drugą, aby utorować sobie drogę, po czym zadać śmiertelnego mata.
               A Adam, kim on był? Koniem. Będzie koniem. Będzie skakał. Nie prosto: prosty
               skok w otchłań getta oznaczałby złamanie karku. Będzie skakał jak wszystkie
               koniki szachowe – ukośnie, na boki, nagle się pojawiał, nieoczekiwanie – coraz
               bliżej mety. Uśmiechnął się, to porównanie spodobało mu się. Na przykład ten
               król na szachownicy, nazywany Mordechajem Chaimkiem. Ma wszelkie dobra.
               I posiada władzę. Ale czy ma swobodę ruchu? Kroczek w jedną stronę, kroczek
               w drugą, i nic więcej. Ale jeśli trzeba biec, skakać, ukryć się – cóż wtedy może
               zrobić? Przy wszystkich roszadach to jemu łatwiej jest dać mata. Nie było mu
               w sumie znowu czego zazdrościć. A na przykład ten Żyd, który mieszka tutaj, za
               tymi zamkniętymi drzwiami, kim on jest? Zapewne wieżą albo gońcem, ale musi
               iść prosto i jest zależny. No a ten pośrednik? Rzeczywiście chytry i przebiegły,



               17    Kliment Jefremowicz Woroszyłow (1881–1969) – radziecki dowódca wojskowy, marszałek ZSRR.
               18    Jomim Neroim – Straszne Dni, dziesięć dni między Rosz ha-Szana a Jom Kipur, okres pokuty.
         498   19    Getciarz szuka mięsa dla żołądka, a szycha szuka żołądka na mięso (jid.).
   495   496   497   498   499   500   501   502   503   504   505