Page 455 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 455

Wszystko potoczyło się szybko. Z niegdysiejszej rady gminnej mało kto tu
             teraz zaglądał. Przywódcy miasta przepadli jak kamień w wodę; albo uciekli,
             albo siedzieli w ukryciu . „Tchórze!” – złościł się Mordechaj Chaim, biegając
                                 41
             z pokoju do pokoju, pukając do drzwi. „Ot, macie swoich opiekunów!” – krzyczał
             do tłumów przerażonych Żydów, którzy oblegali budynek. Wściekły i rozgniewany
             zarządzał roztargnionymi urzędnikami, otwierał szafki, wysuwał szuflady, na-
             kazując zrobienie porządku. I słuchano go. Było jasne jak słońce, że wszystko
             czeka właśnie na niego.
                W nim spoczywają wszystkie nadzieje – to było echo niejasnej idei. Daleki
             odgłos młodzieńczych ambicji, naiwnego snu przebijał przez banalność minio-
             nych lat i rozlegał się w nim echem mesjańskiego wybraństwa. On, Mordechaj
             Chaim, przyszedł na świat, aby wypełnić misję. Zawsze czuł to w sobie: stać się
             Mojżeszem dla Żydów. Jak Mojżesz został namaszczony i powołany na całe życie.
             Teraz Mordechaj Chaim wiedział, że nie zniknie z tego świata, dopóki nie wypełni
             swojego posłannictwa. Nie, nie został stworzony do prowadzenia domu sierot, ale
             aby poprowadzić cały naród. Kierowanie sierocińcem było dla niego tym samym,
             czym dla Mojżesza opieka nad owcami Jitra . Jak wielka jest bowiem różnica
                                                   42
             pomiędzy jego sierotami a narodem żydowskim? Czyż wszyscy Żydzi nie są dzisiaj
             niczym opuszczone owce bez pasterza? Bez ojca? Przywódcy? On, Mordechaj
             Chaim Rumkowski, będzie ich ojcem. Przygarnie ich i obroni, ułatwi im życie.
             Zatroszczy się o wszystkich i o każdego z osobna. Oni zaś będą mu posłuszni.
             Ludzie słuchają takich jak Mordechaj Chaim. Bo jak on czuje powołanie, aby
             im przewodzić, tak i oni będą musieli zrozumieć, że to właśnie on, nie kto inny,
             zna drogę. I wszystko mu się uda. Zagoją się wszelkie rany. Zbuduje normalny
             żydowski organizm i będzie jego mózgiem. Mózgiem i sercem. Tak, sercem. Ku
             niemu popłynie wdzięczność narodu niczym promienie, które płyną ku centrum
             słońca, a on odpłaci narodowi miłością.
                Była to myśl, idea, której musiał wyjść naprzeciw czynami, którą zamierzał czym
             prędzej uwolnić ze skrzydeł swojej fantazji, opierając o konkretną rzeczywistość.
             A rzeczywistość była niemiecka. Ponad nią wisiał potężny cień Adolfa Hitlera,
             więc idea sama z siebie zwróciła się ku niemu – ku niemieckiemu przywódcy.
                Mordechaj Chaim czuł jakieś pokrewieństwo z tym człowiekiem woli. W grun-
             cie rzeczy obaj byli ulepieni z tej samej gliny. Mordechaj Chaim był pewien, że
             – nie bacząc na wszystko – dobrze by się z nim rozumiał. A dzisiaj, gdy oddziały
             Führera tak szybko zajęły Polskę i szykowały się do zalania całej Europy, podziw



             41   Kilka tysięcy Żydów opuściło Łódź na początku wojny, wśród nich także wielu działaczy politycznych
                i społecznych, w tym m.in. Lejb Mincberg, prezes Rady Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi od
                1928 r.
             42   Jetro (Jitro) był teściem Mojżesza. Pasąc jego owce Mojżesz dostrzegł krzew gorejący i usłyszał
                głos Boga nakazujący mu wyprowadzić lud Izraela z Egiptu.         453
   450   451   452   453   454   455   456   457   458   459   460