Page 452 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 452
– Ciągle łapią go do roboty – poskarżyła się Mazurowi. – Błagam go, aby nie
wychodził. Nie chcę, żeby pracował w tych czasach. Ale on nie chce słuchać.
Nawet nie godzi się zgolić brody. Jeszcze rozumiem, że pobożny Żyd pilnuje swojej
brody… – skierowała na Mazura proszące oczy, w których odbijała się siwizna
jej włosów. – Po co starsi ludzie mają dzisiaj wychodzić? Powiedzcie mi. Mamy
taki pewny kąt, drogi kąt. Proszę na niego wpłynąć, panie Mazur…
– Proszę na mnie nie wpływać – profesor pokręcił bródką. – Proszę zrobić
mi tę przysługę i nie wpływać na mnie. Też mi nowina w sztetlu, łapią do roboty!
Łapią tysiące Żydów, czy mam być wyjątkiem?
– Jesteś chory, wiesz o tym – Hagerowa, która miała zwyczaj wmawiać mężowi
wszystkie prawdziwe i urojone choroby, skierowała ku obecnym swoje wodniste,
szare oczy, jakby szukając u nich wsparcia.
– Broń Boże, żeby miało mnie ranić to całe łapanie do pracy – odezwał się pro-
fesor poważnym tonem. – Jedyna rzecz, która czasami drażni, to ich szyderstwo.
Kolano redaktora Mazura zadrżało. Ledwo złapał poruszoną szklankę, która
się na nim wspierała.
– Tym się pan tak przejmuje? Ich szyderstwem? – zagotował się. – Jakby
poza szydzeniem nic więcej nie robili. Widzi pan, życie należy chronić, skórę na
grzbiecie, tę odrobinę sił – to nasza godność. Rozumie pan, oni są za mali, aby
ugodzić nas słowem.
Wszyscy byli zajęci piciem herbaty i chrupaniem ciasteczek. Samuel, który
stał przy futrynie i popijał na stojąco, wlał do ust resztkę płynu i rzekł:
– Redaktor Mazur z żoną przeprowadzają się do nas.
– Będzie jeszcze weselej! – zachichotała Jadwiga przymilnie i tępo. Szklanka
z talerzykiem w jej ręku zadźwięczała niczym szczękające z przerażenia zęby.
*
Mordechaj Chaim Rumkowski siedział w przedpokoju prowadzącym do ga-
binetu dowódcy brygady SS Herr von Strafera – i czekał na audiencję. Czuł
39
rozgoryczenie. Aresztowanie rady spadło na niego jak grom z jasnego nieba, komu
mogło przyjść do głowy, że wezwą przedstawicieli gminy na posiedzenie i tak po
prostu, bez żadnych ceregieli, aresztują i odstawią ich do więzienia? To nawet nie
wyglądało jak aresztowanie. Raczej jak napad bandy rabusiów. W Mordechaju
Chaimie wszystko się gotowało. Faktycznie nie byli to aż tak wielcy działacze, ci
39 Prezydentem policji w okupowanej Łodzi od listopada 1939 r. do 22 czerwca 1940 r. był Johan-
nes Schäfer, SS-Brigadeführer. Chava Rosenfarb świadomie zmienia nazwiska większości postaci
450 historycznych, choć często są one zbliżone do prawdziwych.