Page 439 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 439

kary. I to napełniało go wstrętem do samego siebie, do całej swojej rodziny, do
             całego przeklętego żydowskiego nasienia. Jeszcze bardziej drżał o swoje życie.



                                               *


                W pierwszych tygodniach wojny również Samuel Cukerman miewał momenty
             słabości. I tak, gdy wrócił z frontu, kieliszek wódki stał się dla niego środkiem
             wzmacniającym. Jednak po jakimś czasie zaczął przychodzić do siebie. Nawet
             potrafił żyć pozornie bez lęku. W końcu jego filozofią życiową było przekonanie,
             że wszystkie sytuacje – jakkolwiek czarno i strasznie by wyglądały w danym
             momencie – ostatecznie obrócą się ku dobremu. Należał do tych natur, które
             gotowe są stawić czoło dramatycznym kolejom ludzkiego losu (swojego włas-
             nego losu), ale w żaden sposób nie są w stanie zrozumieć tego, co tragiczne.
             Tych kilka tygodni, które spędził jako oficer na froncie, straszne rzeczy, które
             widział i przeżył, zaczęły mu się jawić jako koszmar, który naprawdę nigdy się nie
             wydarzył. Zapomniał szczegóły tych przeżyć i ledwo pamiętał, kiedy i gdzie on
             i jego żołnierze z lśniącymi bagnetami rzucali się w ognisty chaos, rozdzierany
             zwierzęcym wyciem, ogłuszającymi wybuchami bomb, szrapneli, hukiem armat.
             Fakt, że wrócił do domu cały i zdrowy, uniknąwszy niewoli, w jakiś czas później
             wydał mu się nieprawdopodobną historią. To podsycało jego optymizm.
                Tutaj, w domu, po wielkim szoku, w końcu zaczął żyć w rytmie nowego po-
             rządku. Wsłuchiwał się w ponure wiadomości i przerażające historie, ale przestał
             traktować je osobiście – jakby nie miały z nim żadnego związku. Przysłuchiwał
             się, ale nie docierały do jego wnętrza. Czasami bywał wstrząśnięty – ale też
             jedynie na zewnętrz.
                Nosił w sobie przekonanie, że jemu i jego najbliższym nic się nie może stać.
             Nie przejmował się tym, że Niemcy zaczęli likwidować lokaty bankowe Żydów ,
                                                                             27
             że jego własne pieniądze zablokowano. Nawet fakt, że ustanowiono Treuhändera
             w fabryce i sklepie, a jemu wypłacano tylko sto pięćdziesiąt złotych miesięcznie,
             również nie dotknął go zbyt mocno. Był gotów na represje i szykany. Najważ-
             niejsze, że to wszystko nie stanowiło istotnego zagrożenia dla życia – dla jego
             własnej skóry.
                Tak on, jak i Matylda mieli w mieście wielu dobrych przyjaciół wśród Niem-
             ców, którzy bardzo się przydali. Samuel dostał „list żelazny” gwarantujący mu
             nietykalność, a na drzwiach nowego domu przy ulicy Narutowicza nie przybito
             „żydowskiej gwiazdy” jak na drzwiach innych domów należących do Żydów. Gdy



             27   18 września 1939 r. niemieckie władze okupacyjne zarządziły zamknięcie żydowskich kont ban-
                kowych, depozytów i sejfów.                                       437
   434   435   436   437   438   439   440   441   442   443   444