Page 443 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 443

opuszczone nad czarną zasłoną zaciemniającą. W pokoju pełnym ludzi pano-
             wało napięcie i elektryzujące oczekiwanie. Wstrzymywano oddechy i z ogniem
             w oczach szukano w ciemności szczupłej postaci Samuela, który zbliżał się do
             kąta pokoju, do ściany, do obrazu.
                Przyświecał sobie latarką, w której świetle jego ręce wyglądały jak dwa dziw-
             nie duże robaczki świętojańskie grzebiące w dziurze ukrytej w ciemnościach.
             Samuel włączał przycisk. Latarka gasła, ale zapalało się inne światełko. I nagle
             przez pokój przebiegał pełen trwogi dreszcz: „Tu mówi BBC Radio Londyn ” –
                                                                           35
             rozpoczynało się misterium. Przemawiał brat świata – potężny, wszechmocny…
             Sam Bóg. Serca zatrzymywały się jakby w obawie, że uronią jakieś słowo. Głos,
             który wypełniał ciemność, był im drogi.
                Gdy audycja się kończyła, jeszcze przez chwilę pozostawano bez ruchu, każdy
             sam na sam ze sobą, wsłuchany w echo znikającego głosu, wsłuchany we własny
             los, który jak niezrozumiałe, niewyraźne pismo oplatał się wokół dźwięku dopiero
             co usłyszanych słów. Aż to, co niezrozumiałe i niewyraźne, robiło się straszne,
             a ciemność zaczynała przerażać. Wówczas Samuel zacierał wszystkie ślady po
             „gościu”. Zapalano światło i tłum podrywał się z miejsc. Zaczynano się spierać
             i gorączkować. Rozbierano każde słowo, interpretowano każde załamanie słucha-
             nego głosu, każdy niuans. Doszukiwano się najgłębszego, prawdziwego znaczenia
             każdego tonu i półtonu, a co najważniejsze – szukano obietnicy, że już niedługo…
             Doprowadzano się do ekstazy, popadano w trans. Logika nie nadążała. Rozum
             zamykano na dziesięć spustów. Szalała fantazja. Ot, tylko krok – tylko podbiec
             do okna. Tylko zerwać grube zasłony i sukna, a na zewnątrz będzie świt – nie noc,
             jasne niebo – nie ciemność. Na niebie niczym letnie ptaki zaszumią samoloty
             generała Sikorskiego. Nadejdzie pomoc.
                Te audycje radiowe więcej niż cokolwiek innego skłaniały Samuela, aby za-
             jął się sprawami gminy. Był to czas braterstwa na świecie. Obcy brat z daleka
             obiecywał pomoc. Nie wolno było go zawstydzić. A godny go mógł być tylko ten,
             kto sam jest jak brat. Kto pomaga i pociesza.
                Samuel zawsze miał setki znajomych. Teraz ich liczba jeszcze się powiększyła
             i gdy tylko niemieckich gości nie było w domu, Wojciech wpuszczał każdego –
             obcego czy swojego, kto o niego pytał. Przychodzili znajomi i znajomi znajomych,
             ludzie spotkani kiedyś przypadkowo, o których już zapomniał, klienci, robotnicy,
             kupcy, intelektualiści, pisarze, artyści, czasem również zupełnie obcy, którzy znali
             jego imię tylko ze słyszenia. Przychodzono po radę, jałmużnę, wsparcie, pomoc.
             Przychodzono, ponieważ słyszano, że… ponieważ mówi się, że… Wyglądało to tak,
             jakby Samuel był wielkim panem, który nie podlega regułom niemieckiej plagi
             i jest w stanie dokonywać cudów. A dla niego był to dobry sposób na wypełnienie



             35   Sekcja Polska BBC ruszyła z pierwszą audycją 7 września 1939 r. i była jedną z pierwszych sek-
                cji językowych w ramach Serwisu Zagranicznego.                    441
   438   439   440   441   442   443   444   445   446   447   448