Page 391 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 391
– Ostrożnie! Ostrożnie! – potrząsnęła siwą głową i zdjęła z szyi liliowy szal.
– Coś tu mam, droga Doro. Mam tu skarb! – rozradowana jak dziecko oswobo-
dziła kawałek rączki, aby mogła ją pochwycić dłoń panny Diamant, po czym obie
przeniosły teczkę na stolik.
Wanda niewiele przewyższała wzrostem pannę Diamant, ale była potężniejszej
budowy i nieco bardziej okrągła. Jej twarz miała kształt trójkąta, którego kąty
składały się z głębokich zatok nad czołem i wystających kości policzkowych po
obu stronach twarzy, nad brodą. Jej policzki nie były takie matowe i bezbarwne
jak policzki panny Diamant. Błyszczały dwoma ciemnoczerwonymi płomieniami
umiejscowionymi wprost na kościach policzkowych. Natomiast oczy miały kolor
niebieskiej wody i były bardzo podobne do oczu przyjaciółki.
– Przyniosłam tuzin jaj i cały chleb – szepnęła radośnie i otworzyła tekę.
Wyjęła z niej torebkę z jajkami i podniosła okrągły bochen w kierunku panny
Diamant. – Złocisty chlebek! – cieszyła się. – Rano przechodziłam koło piekarni.
Była mała kolejka i szczęście mi dopisało.
Panna Diamant wyjęła bochen z jej rąk.
– Na drugi raz ja pójdę.
– Wykluczone! – zaśmiała się Wanda. Zrzuciła buty z nóg i krokiem, który był
silniejszy i pewniejszy niż krok panny Diamant, podeszła do szafy i wyjęła swoje
bambosze. – Od dzisiaj to ja będę zaopatrzeniowcem naszej rodziny.
Panna Diamant poczuła, że musi się o coś oprzeć, podreptała więc powoli
w kierunku swojego łóżka. Zadowolona i dumna z siebie Wanda niczego nie
zauważyła. Poprawiając kościstymi palcami rzadkie włosy, podeszła do teczki
i zaczęła ją opróżniać.
– Dobrze wiesz, że łatwiej mi to przychodzi – mówiła z twarzą schowaną w jej
głębinie. – Sama widziałam, jak wyrzucili z kolejki kilka osób z żółtymi opaska-
mi . Spójrz, co jeszcze mam! – pokazała przyjaciółce kostkę masła zawiniętą
10
w cienki, pergaminowy papier.
Panna Diamant zebrała wszystkie siły:
– Co się stało z twoim ręcznikiem, Wando?
Wanda uśmiechnęła się do przyjaciółki.
– Zapomniałam ci powiedzieć, jeszcze dzisiaj jadę na wieś, nasz matematyk
załatwił bryczkę. Jedzie cała kompania. To ładnie z ich strony, że chcą mnie za-
brać. Będziemy miały trochę ziemniaków, sałaty, brukwi, przywiozę wszystkiego,
co się da. – Mówiąc to, wytrząsała nad koszem resztki z torby. – Ta teczuszka
wróci pełna, Doro Diamant. Będziemy mieć zapasy, jak to mówią moi uczniowie:
„Nic, tylko całować rączki”. Nie będziemy głodować, mój aniele.
10 Obowiązek noszenia przez Żydów żółtych opasek na prawym przedramieniu wprowadził 14 listo-
pada 1939 r. prezes rejencji kalisko-łódzkiej Friedrich Übelhör. Był to pierwszy taki akt na terenie
Rzeszy. 389