Page 387 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 387

Dumna odpowiedziała mu skinieniem głowy, odprowadziła do wyjścia i szybko
             wróciła do swoich kolegów. Dopiero teraz rozpoczęła zebranie, na którym zaczęto
             planować szczegóły przyszłej pracy.


                                               *



                Zbliżała się godzina szpery , gdy nauczycielka Diamant wyruszyła w drogę
                                       9
             do domu. Czuła się dobrze. Możliwość pracy była wybawieniem. Wydawało się,
             że w tym momencie wojna już się dla niej skończyła. Spotkanie z prezesem do-
             pełniło uniesieniem jej dobre samopoczucie. „Ach, Wando, Wando” – szepnęła
             w sercu do swojej przyjaciółki. „Gdybyś go ujrzała, moja droga, to musiałabyś
             przyznać tak jak ja, że jeszcze istnieje duma i piękno w prastarym żydostwie”.
             Takie myśli wydawały się jej dziwne, ale nie mogła się powstrzymać. Coś się z nią
             działo, była pewna, że gdyby kiedyś, na przykład kilka miesięcy temu, spotkała
             takiego mężczyznę jak prezes, nawet by się za nim nie obejrzała. „Co się zatem
             we mnie zmieniło?” – dziwiła się. „I co to za dziwne pokrewieństwo, które nagle
             odczuwam z tym starym Żydem? Robię się sentymentalna? I jak to się dzieje,
             że moje myślenie o sobie i o Żydach, zawsze oddzielne, jakby istniało «ja» i «oni»,
             nagle zmieniło się w dziwne «my»?”.
                Wszystko się w niej pogmatwało, chociaż ani odrobinę nie wątpiła w słuszność
             swoich poglądów… Resztki prastarego narodu żydowskiego nie przedstawiały sobą
             nic pozytywnego. Żydzi mówili zdeformowanym, okaleczonym językiem niemiec-
             kim, nie chcieli nic wiedzieć o świecie, sami się od niego izolowali i wegetowali
             w tym swoim zamknięciu. Panna Diamant była pewna, że przez historię zostali
             skazani na zagładę, asymilację, tak jak inne starożytne narody – na wtopienie
             się w nurt nowego, by w ten sposób wypełnić jedyną pozytywną misję, jaka
             jeszcze została im do wypełnienia. Ale panna Diamant czuła przecież, że słowo
             „Żyd” staje się w jej oczach potęgą. Nie pretendowała do żadnego związku z tym
             słowem, a jednak wydawało się jej, że jest jego częścią. „Czy to język niemiecki
             obudził we mnie to poczucie bliskości? Czy to możliwe, aby wróg miał wpływ na
             moje najgłębsze przekonania?” – to pytanie było nie do zniesienia. Musiała je od
             siebie odegnać. Wymazać. Panna Diamant przeszła przez życie ze swoimi praw-
             dami i teraz na starość nie zwątpi w nie, zwłaszcza pod naciskiem tych trudnych
             czasów. Nie, nie może pozwolić, aby wyprowadzono ją z równowagi – na złość




             9    Autorka używa słowa „szpera” od niemieckiego słowa Gehsperre – które oznaczało czasowy zakaz
                opuszczania domów. Po polsku należałoby raczej użyć nazwy godzina policyjna. W okupowanej
                Łodzi godzina policyjna obowiązywała od 24 września 1939 r. w godz. 20.00–5.00, potem zo-
                stała przedłużona do godz. 6.00.                                  385
   382   383   384   385   386   387   388   389   390   391   392