Page 382 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 382

Hager wetknął kawałek cygara do ust, opuścił głowę niczym zawstydzony
           uczniak i zaczął wydmuchiwać wielkie kłęby dymu z zarośniętych ust.
             – Ach, ci palacze! – Pani Brojde, ucząca biologii gruba matrona z nalaną twarzą
           i wałeczkami pod oczyma, machnęła ręką. Odgoniła od siebie dym, a profesora
           Hagera odepchnęła od stołu. – W ogóle zakazałabym palenia. – Jej podwójny
           podbródek zatrząsł się przy tych słowach.
             Pan Lustikman, profesor fizyki i chemii, pochylił nad nią swoje długie, szczu-
           płe ciało i popatrzył na nią ostro. Wydawało się, że chciałby ją zamordować
           spojrzeniem:
             – To jasne, że możemy się spodziewać pani interwencji, koleżanko! – I tak
           wciąż stojąc pochylony, na złość jej wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. –
           Wy, kobiety, macie żelazne nerwy! – Zaciągnął się papierosem i dmuchnął jej
           dymem prosto w twarz. Potem wstał od stołu i zaczął przemierzać pokój długimi
           krokami. Zwrócił się do grupki rozmawiających nauczycielek: – Wy, moje panie,
           nie postrzegacie żadnej rzeczy w całości, ani dobrej, ani złej. – Jego niespokojne,
           nerwowe ręce rozciągnęły się ponad ich głowami. – Widzicie pojedyncze aspekty
           wszystkiego, szczegóły, ale nie całość. Dlatego, to jasne, jesteście takie silne
           i potraficie wszystko znieść…
             – Chce pan powiedzieć, profesorze… – odezwała się panna Luba, która cho-
           dziła po pokoju, szukając czystego miejsca, gdzie mogłaby położyć swój kapelusz.
           – Chce pan powiedzieć, że my, kobiety, nie grzeszymy zbytnią mądrością, co?
             Wszyscy obecni roześmiali się poza profesorem Lustikmanem:
             – Chciałem powiedzieć, że wy, kobiety, nie pojmujecie sytuacji, ot co.
             – Nie posuwałbym się tak daleko – profesor Hager próbował łagodzić słowa
           pana Lustikmana. – Na podstawie fragmentów, które postrzegają, intuicja pozwa-
           la kobietom przeczuwać całość. Dlatego one zawsze widzą ją w łagodniejszym
           świetle niż w rzeczywistości.
             – Bardzo słusznie! – pan Lustikman zgodził się z zapałem i poklepał profesora
           Hagera po ramieniu jak ucznia, który udzielił poprawnej odpowiedzi. – My, męż-
           czyźni, widząc jakąś rzecz, postrzegamy całość taką, jaka ona jest, ujmujemy ją
           wszystkimi zmysłami oraz ogarniamy rozumem. Zaś suma poszczególnych sytuacji
           nie jest wesoła, musimy zatem mieć narkotyk, aby to wszystko przetrzymać.
             Panna Luba, która w końcu znalazła miejsce dla swojego kapelusza, dosko-
           czyła do niego i pogroziła mu przed nosem swoim małym palcem:
             – Wy, mężczyźni, jesteście egoistami!
             Profesor Hager roześmiał się:
             – Ta mała wie, co mówi.
             – Tak! – panna Luba dumnie spojrzała w kierunku profesora Lustikmana.
           – A my, kobiety, faktycznie będziemy mieć więcej sił niż wy na te ciężkie czasy.
           Poza intuicją mamy silniejszy niż mężczyźni instynkt życia.
             – A może ten egoizm jest właśnie wyrazem naszego silnego instynktu życia?
    380    – profesor Hager bawił się dalej.
   377   378   379   380   381   382   383   384   385   386   387