Page 364 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 364

Kilku z naszej gromady bierze się za kopanie osobnego grobu tuż obok tego
           wielkiego, który kopiemy wszyscy. Pracujemy jeszcze bardziej gorączkowo, spoglą-
           dając co chwilę w kierunku strażników, którzy akurat w tym momencie są zajęci
           czymś innym. Patrzą w kierunku uliczki, którą zbliża się kolejna partia Żydów.
             – Kto odmówi kadysz ? – pada pytanie.
                                18
             Wysoki, młody człowiek przysuwa się do odrębnej mogiłki i opiera o łopatę.
           Zaczyna, ale nie jest w stanie wydobyć z siebie niczego więcej niż kogucie pianie.
           Pokazuje na swoje gardło i potrząsa głową. Chwyta łopatę i zaczyna zasypywać
           dziurę, w której leży białobrody Żyd. Zbliżają się Niemcy z nową partią schwytanych.
              – Raus! Aber schnell!  – pada rozkaz. W milczeniu wymieniamy spojrzenia
                                19
           z nowo przybyłymi i puszczamy się biegiem.
             Znowu jestem na szosie. Chowam się, jak mogę, za gojskimi plecami. Jestem
           bardzo zmęczony. Opuchnięte nogi nabrzmiały jeszcze bardziej od naciskania
           na tępą łopatę. Wydaje mi się, że już nigdy nie dotrę do domu, ale jak mogę,
           odpędzam od siebie przygnębienie. W tym celu zaczynam sobie wyobrażać, jak
           wbiegam po znajomych schodach, otwieram drzwi i padam na łóżko. Kilka razy
           to samo: otwieram drzwi i padam na łóżko.
             Wieczorem ponownie czuję łapę na swoim ramieniu. Tym razem prowadzą
           mnie do grupki Żydów, którzy idą poboczem równolegle do szosy. Nigdzie się nie
           zatrzymujemy. Nie przynoszą nam żadnych łopat. Pomiędzy nami zaczynają się
           szepty pełne obaw. Od czasu do czasu ktoś próbuje uciekać. Za uciekinierami
           niesie się głośne „Halt!”  oraz sypią się strzały. Idziemy dalej, idziemy bez końca.
                              20
           Niemal zasypiam w ruchu, gdy nagle słyszę żołnierski głos:
             – Chłopcy poniżej siedemnastego roku życia są wolni! – Przepycham się więc
           do zielonego munduru, który daje mi znak oczyma. – Precz!
             Wydaje mi się, że mu podziękowałem. Pełna kultura. Serce bije mi radośnie,
           czuję przypływ sił. Przez całą noc idę bez wytchnienia. Moje oczy muszą być
           czujne. Sama ciemność faktycznie jest całkiem dobrą osłoną, ale niewystarcza-
           jącą. Nawet w ciemności słyszę tu i tam: „Jude?... Jude?” Zaczyna już świtać,
           gdy wchodzę do Brzezin. Myję się pod pompą i piję nieco wody. Nie jestem wcale
           głodny, choć od dwóch dni nie miałem nic w ustach. Czuję się podniesiony na
           duchu – obiecuję sobie, że jeszcze dzisiaj będę w domu.
             – Chodź tu, Żydzie, chodź! – jakiś przyjemny głos wytrąca mnie z moich myśli.





           18   Kadysz – jedna z najważniejszych i najczęściej odmawianych modlitw w liturgii żydowskiej, wyraża
             wiarę w jedynego Boga i poddanie się Jego woli, od XV w. obowiązkowo odmawiana za zmarłych
             przez pierwszy rok żałoby, a potem w każdą rocznicę śmierci.
           19   Precz, ale szybko!
    362    20   Stać!
   359   360   361   362   363   364   365   366   367   368   369