Page 314 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 314
– Chciałbym móc powiedzieć ci coś, co sama już wiesz... – Ścisnął jej rękę
w swej dużej, mocnej dłoni i zbliżył twarz do jej twarzy. Zaraz jednak odsunął się.
Duże jabłko Adama na jego szyi zaczęło poruszać się w górę i w dół, jak gdyby
ugryzł coś, czego nie dało się przełknąć. Puścił jej dłoń i wyprostował się. – Nie,
nie gardzę poezją – wycedził przez zęby. – Tyle tylko, że to nie jest odpowiedni
czas na nią, rozumiesz? Nie nadszedł jeszcze czas.
Wsadził z powrotem ręce do kieszeni i zaczął znów iść obok niej: przybliżając
się i oddalając. Szukała uśmiechu na jego ustach. Jego twarz była znów ściągnięta
i surowa, jakby nie potrafił się wcale uśmiechać.
Ponownie zapadło milczenie, lecz nie stanowiło ono dla nich ciężaru. Było
im tak nawet dobrze. Estera nie wiedziała, czego on właściwie od niej chce,
jakie ma oczekiwania. Dużo myślała o jego słowach, które padły podczas tego
niezwykłego spaceru. Powinna go uratować, pomóc mu, ale nie wiedziała jak.
Nie umiała przerwać jego milczenia. Jedyne, co mogła zrobić, to również mil-
czeć. Wydawało się jej czasami, że on wcale nie potrzebuje słów. Powinna być
jego duchową przyjaciółką. Powinna wypowiadać tylko takie słowa, które jak
zaklęcie uwolnią go od wewnętrznego ciężaru. A może musi się z nim spierać?
Dyskutować? Tak, aby mógł popisać się swoją męską logiką, ona zaś powinna
odpowiadać mu właściwie, mądrze, błysnąć kobiecą intuicją. Nie wierzyła jed-
nak, że posiada siłę intelektualnej kokieterii. Po drugie zaś wydawało się jej, że
on chodzi z nią właśnie dlatego, że ona milczy, że tylko to przyciąga go do niej
i więcej nic. Czasami myślała, że taka relacja jej wystarczy, ale bywały chwile,
kiedy czuła się zraniona. Zadawała sobie pytanie, dlaczego on nie chce nic o niej
wiedzieć. Dlaczego od ich pierwszego spotkania nie wykazuje najmniejszego
zainteresowania jej życiem. Niekiedy znowu wydawało się jej, że to wszystko
głupstwa, że on wie o niej o wiele więcej, niż sama mogłaby mu opowiedzieć.
Milczenie między nimi nie było wprawdzie wypełnione radością i śmiechem,
lecz spojrzeniami i dotykiem palców. Być może tylko taka mowa była prawdziwie
precyzyjna i niezwodnicza.
Niekiedy, w rzadkich momentach, obejmował ją swymi silnymi ramionami
i przyglądał się jej, jakby spotkał ją po raz pierwszy.
– Kim ty właściwie jesteś? – pytał.
– Kim ja jestem? – powtarzała pytanie tym samym tonem.
– Ty jesteś Estera. – To mu widocznie wystarczało.
Bywały tygodnie i miesiące, podczas których nie widywali się. Niespodzie-
wanie znikał z miasta. Chodziła go szukać, ale go nie spotykała. Miała wówczas
wrażenie, że zapada się w pustkę. Wielkie miasto Łódź wyglądało martwo i pusto
bez niego a ona sama czuła się, jakby była zawieszona w próżni.
Nie potrafiła usiedzieć dłużej w swoim pokoju. Nie mogła czytać, rozmawiać
z przyjaciółmi, spacerować. Chodziła do kina, trwoniąc jeden wieczór po drugim.
Nierzadko uciekała stamtąd, obojętna i zniecierpliwiona tym, co wyświetlano na
312 ekranie. W pracy popełniała błędy, a po dniu w fabryce czuła się jeszcze bardziej