Page 301 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 301
czulencie zaczynano wypytywać Esterę o sierociniec, a ona ciągnęła Chaima
za rękaw świątecznej kapoty: „Wujku, kiedy wujek mnie w końcu zabierze do
domu?” Na to pytanie nie otrzymała nigdy jasnej odpowiedzi. Wuj Chaim w ta-
kim momencie wstawał od stołu, szczypał Esterę w policzek i z zawstydzonym,
ukrytym w brodzie uśmiechem, kładł się na chwilę, by zajrzeć do gazety.
Wtedy rozkładano loteryjkę. Czas szybko mijał i ani się obejrzano, gdy Estera
musiała pośpiesznie opuścić kuzynki, wuja i ciotkę.
Tak oto pozostała w sierocińcu, kończąc tam szkołę. Stopniowo zaczęła przyzwy-
czajać się do nowego stylu życia, znajdować w nim małe radości i przyjemnostki.
Tak minął jeden rok i drugi. Lody pomiędzy nią a wychowawcami zaczynały topnieć.
„Rudy jeż ” (jak między sobą nazywali ją nauczyciele) nie ranił już tak złośliwie
swymi ostrymi docinkami i okazał się całkiem uroczym stworzeniem. Przed pa-
nem Rumkowskim Estera odczuwała teraz strach, tak jak wszystkie pozostałe
dzieci. Sama nie wiedziała, kiedy i jak do tego doszło, ale tak się stało. Jeśli pan
Rumkowski uśmiechnął się, wieść ta rozchodziła się błyskawicznie z ust do ust
i dziecięce serca oddychały z ulgą – także serce Estery. W taki dzień w sierocińcu
można było śpiewać na głos, grać w zakazane gry i otrzymywać od nauczycieli
małe przywileje. Jeśli jednak pan Rumkowski był zachmurzony i zdenerwowany, nie
trzeba było przekazywać sobie tej informacji, gdyż jego ochrypły głos można było
usłyszeć w każdym pomieszczeniu budynku. Dzieci chowały się wtedy w swoich
kącikach i siedziały cicho jak myszki, a Estera pomiędzy nimi.
Gdy się ustatkowała, nauczyciele zaczęli odkrywać jej zalety. Zauważono,
że ma dobre ucho do muzyki i całkiem niezły głos. Zaczęła grywać główne role
w dziecięcych przedstawieniach wystawianych w sierocińcu.
Również pan Rumkowski zaczął ją wyróżniać spośród innych dzieci. Czy było to
spowodowane dumą z metod pedagogicznych, które przyniosły tak dobre rezultaty,
czy też wynikało z faktu, że jej nagle rozkwitającej urody z ognistą burzą włosów
po prostu nie można było nie zauważyć? Często wzywał ją do swojego gabinetu,
by zlecić jej jakieś ważne zadania, głaszcząc przy tym jej policzki i nawijając na
palec rude, gęste włosy. Estera w takich momentach czuła, jak całe jej ciało
sztywnieje ze strachu, jak zbiera się jej na mdłości i kręci w głowie. Unikała go
więc, jak tylko mogła, najlepszym zaś miejscem do ukrywania się była biblioteka.
Szafa biblioteczna wypełniona była książkami i stojąc przed nią, Estera mo-
gła sama wyszukiwać, co chce przeczytać. Nauczyciel Szafran, którego Estera
akurat nie unikała i który był jej „prawdziwym, wielkim przyjacielem”, faworyzował
wszystkich, którzy byli pilnymi czytelnikami, a Estera do nich należała. Zawsze,
kiedy stała przed szafą, miała ochotę połknąć te wszystkie książki naraz. Szafa
biblioteczna kryła w sobie tajemnicę, która odkrywała się przed Esterą kawałek
po kawałku – książka za książką. Nie trwało to jednak długo i szafa w jej oczach
zaczęła tracić swą wielkość. Z każdą książką, którą zwracała, ubywało jej tajem-
niczości. Coraz częściej zdarzało jej się stać przed półkami, wyciągać jakiś tom
i odstawiać go z powrotem na miejsce. 299