Page 299 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 299

do snu – zraszały jej policzki. W piątki, gdy szykowała ją na szabat – do miski
             z wodą po groszku. Z czasem jednak łzy te zniknęły, a w ich miejsce miała Ryw-
             ka dla Estery całkiem szczególny uśmiech – matczyny. W pamięci dziewczyny
             twarz jej własnej matki zlała się z twarzą Rywki i ciotka stała się dla niej matką.
                Miała teraz dużą rodzinę – sześć sióstr i dwóch braci. Dla dzieci Rywki Estera
             była jednocześnie kimś mniej i kimś więcej niż siostrą. Jej należało współczuć.
             Dla niej powinno się być dobrym. Esterę rozpieszczano najbardziej ze wszystkich
             i gdy pewnego razu zachorowała, Rywka zupełnie straciła głowę, co nie zdarzało
             jej się przy własnych dzieciach. Kiedy zaś Chaim przynosił do domu jabłko czy
             kawałek chałwy, najpierw podawano je do spróbowania Esterze. Jeśli zdarzyło
             się, że dzieci się zapomniały i potraktowały Esterę jak równą sobie: wyrwały jej
             kromkę chleba czy zajęły lepsze miejsce w łóżku i dziewczynka zaczynała płakać,
             Rywka wpadała w furię. Nie mogła znieść jej łez.
                Esterę posłano do szkoły razem z najmłodszymi dziewczynkami. Gdy jednak
             trzeba było ją stamtąd zabrać i posadzić przy maszynie, Rywka i Chaim długo nad
             tym deliberowali. Krótko mówiąc – ich dzieci musiały, ale jak tu posadzić Esterę
             do pracy? Tak więc zabrano ze szkoły najpierw jedną córkę, potem drugą, a Estera
             zostawała dłużej o rok, a potem o kolejny. Wtedy też zrozumiała, że traktuje się
             ją inaczej niż pozostałe dzieci i przywileje te zaczęły jej ciążyć. Nie chciała być
             wyjątkiem, gościem, którego trzeba szczególnie traktować. Pragnęła, by zabra-
             no ją ze szkoły jak jej dwie kuzynki. Chciała pracować i zarabiać. Ale jej płacz
             i narzekanie nie pomogły. Rywka i pozostali domownicy nie mogli jej zrozumieć.
                Wkrótce jednak nadeszły ciężkie czasy dla domu wujka Chaima. Brakowało
             pracy. Dwie najstarsze córki kręciły jeszcze korbami, ale wszystkie pozostałe
             dzieci snuły się wokół bez zajęcia. Bawiły się teraz całymi dniami na podwórku,
             przy szopie, w „ogrodzie” przy drzewie wiśniowym, tyle tylko, że jeść nie było co.
             Rywka gotowała duży gar szczawiowego barszczu, który pito trzy razy dziennie,
             zagryzając cienką kromką chleba.
                Pewnego dnia Chaim wziął Esterę za rękę i zaprowadził do Helenówka, by
             zarejestrować ją w tamtejszym sierocińcu. Gdy wrócili, kazał spakować jej rze-
             czy. Przerażona dziewczynka tuliła się to do ciotki, to do wuja, błagając, aby się
             nad nią zlitowali i nie wypędzali jej. Kuzynki stały wkoło i pochlipywały. W izbie
             zapanował żałobny nastrój jak w święto Tisze bOw . Wujek przywołał Esterę do
                                                       6
             siebie i usiadł z nią razem przy stole.
                – Jesteś już przecież duża i rozumiesz – skubał palcami swoją długą, bujną
             brodę – że moje dzieci cierpią, trudno, nie ma na to rady, ale ciebie nie chcę
             mieć na sumieniu. Gdyby nawet i była praca, musiałabyś wciąż siedzieć przy
             maszynie. A do czego to doprowadzi, co?



             6    Tisze bOw (Tisza be-Aw) – święto upamiętniające zburzenie Pierwszej i Drugiej Świątyni, które
                charakteryzuje się żałobną atmosferą; tu użyte w odniesieniu do nastroju smutku i opuszczenia.  297
   294   295   296   297   298   299   300   301   302   303   304