Page 516 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 516

Prawda, sama Rywka nie wyglądała za dobrze, miała poszarzałą cerę i czer-
           wone oczy od opłakiwania synów. Jej mąż, Chaim, też już był bardziej siwy niż
           czarny, a i córki również mogłyby lepiej wyglądać. Wiecznie zmęczone i niewy-
           spane, mimo smacznych posiłków szykowanych przez matkę były wychudzone
           i blade. Ale do wyglądu swoich domowników człowiek się przyzwyczaja. To nie
           raniło serca tak bardzo jak obraz Estery, która pojawiała się znienacka.
             Upór ciotki Rywki pomógł. Estera zaczęła przychodzić do siebie. Coraz częściej
           wychodziła z łóżka, poczuła do niego wstręt. W końcu nadszedł dzień, gdy ubrała
           się już z samego rana, później nawet zeszła na ulicę. Im silniejsza jednak była,
           tym niechętniej chodziła do wuja Chaima. Zamiast tego ciągnęło ją do przyjaciół.
           Zaczęła składać wizyty.
             Z czasem byli wokół niej wszyscy, którzy pozostali z jej dawnej grupy, i to
           właśnie dzięki nim – tym, którzy kiedyś zapoznali ją z Herszem, z którymi kiedyś
           demonstrowała w pierwszomajowe święto, rzucała ulotki, malowała hasła – dzięki
           nim i tym razem wróciła do swojego dawnego życia. Z nimi wszystko było proste.
           Nie musiała ich okłamywać. Wszystko rozumieli, łatwiej się było z nimi dogadać.
           Oczywiście nie zdradzała wszystkiego. To, co w niej najbardziej osobiste i bo-
           lesne, skrywało się w jej duszy. Ale zdrowie przejawiało się właśnie w suchych,
           prawdziwych słowach. Ta druga strona – miękka, słaba, bolesna – pozostawała
           ukryta bardzo głęboko. I tak było dobrze.
             Również oni, przyjaciele, przemawiali do niej słowami znanymi, rzeczowymi,
           zanurzonymi w codzienności, także te słowa dobrze było słyszeć. Odrywały ją
           od samotności. Zdejmowały z jej nieszczęścia odium wyjątkowości, wiązały je
           z ludzkim losem, z teraźniejszością. Ból nie był już tylko jej bólem i łatwiej było
           go znosić. Nie czuła się już zawieszona w pustce. Jej życie nabrało sensu. Mogła
           je oddać w ofierze za swoje ideały i przez to na nowo stało się jej drogie.
             Zaczęła się przysłuchiwać nowinom ze świata, dyskutować na temat sytuacji
           politycznej, rozmawiać o Związku Radzieckim. Dobrze jeszcze pamiętała, jak za-
           bolało ją, gdy w czasie pożegnania Hersz opowiedział jej o pakcie z Niemcami .
                                                                          40
           Teraz pojęła jego słowa. Nie chodziło o przyjaźń między dwoma krajami – między
           faszyzmem i socjalizmem. To była kwestia gry na zwłokę, dyplomacji. Hersz
           miał rację. Świat kłamstwa nie zawsze można pokonać samą prawdą. Czasami
           należy z nim walczyć, używając jego broni. Wszystkie środki są właściwe, aby
           osiągnąć najwyższy cel. On jest najważniejszy. A po drugie, Estera nie szukała
           w ruchu słabości. Prawda była po stronie komunizmu. W nią wierzyła. Było jasne
           jak słońce, że czas, dla którego żyli i walczyli tak odważnie, zbliża się wielkimi
           krokami. Estera uczepiła się tej myśli, a trzymając się jej, stała się jeszcze sil-
           niejsza, odważniejsza i twardsza. Minione przeżycia i cierpienia, które przeszła,



           40   Mowa o traktacie o granicach i przyjaźni między III Rzeszą i ZSRR zawartym 28 września 1939 r.
    514      po kapitulacji Warszawy.
   511   512   513   514   515   516   517   518   519   520   521