Page 496 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 496
Icie Meir rzucił jej jedno ze swoich ostrych spojrzeń, które miało jej dać do
zrozumienia, żeby nie wtykała nosa tam, gdzie nie potrzeba. A że była odwrócona
do niego plecami, trafił w potargany kok na jej karku. Zaraz potem powiedział
do reb Chaima:
– Rzeczy tak się mają: nasi przyjaciele, Ruscy, znaczy się, uznali teraz, że
muszą oderwać od niej całą wielką połać.
– Od kogo? – reb Chaim naprężył się, aby nie uronić ani jednego słowa.
– Przecież mówię. Od Finlandii. Powiedzmy, że tu jest Rosja. – Icie Meir
zrobił znak krótkim, tępym palcem, wskazując nogawkę swoich spodni. – A tu,
powiedzmy, jest Finlandia – tym samym palcem pokazał drugą nogawkę. – Tu
jest granica pomiędzy tymi dwoma państwami. – Poprowadził rękę pomiędzy
złączonymi nogami. – Jednym słowem, sąsiedzi, ale jacy! Sądzi pan, że oni są
tacy sami jak ja i pan? Ruscy chcą oderwać stąd taki kawał – tym samym palcem
zatoczył koło nad nogawką. – Dlaczego akurat taki kawał? Trzeba by ich zapytać.
Mówią, że to ich z dawien dawna. Ale to tylko taki pretekst. Mają za sobą Hitlera,
to się śmieją z całego świata. Ale Finlandia powiedziała: Nie! Usiadła z Ruskimi
przy okrągłym stole i już myślała, że ma z kim rozmawiać. No a czerwoni mają
gdzieś wszystkie okrągłe stoły. Pertraktacje zostały zerwane. Ruscy weszły do
Finów, rozumie pan, i czy to ma jakieś znaczenie, że ich żołnierze giną, gdy tak
tu sobie teraz siedzimy?
Icie Meir oderwał wzrok od swoich spodni. Z zewnątrz dobiegał odgłos zna-
jomych kroków. Szolem wpadł z impetem do domu.
– Odwołano zbójeckie rozporządzenie! – zawołał, jeszcze zanim zdołał za-
15
mknąć drzwi i odetchnąć. Jego twarz, rozpalona do mrozu, jaśniała wilgotnym,
radosnym blaskiem.
Icie Meir oraz reb Chaim poderwali się z miejsc. Szejna Pesia wypuściła
cukierki z rąk i spojrzała w kierunku syna.
– Odwołano?! – zapytali wszyscy jednym tchem.
Szolem pokiwał głową, potarł dłonie i już był przy piecu:
– Umieram z głodu!
Szejna Pesia wesoło oblizała lepkie palce, energicznie wytarła dłonie o suk-
nię i żwawym krokiem podeszła do kredensu, aby wyjąć talerze i łyżki. W tym
czasie jej pogodna twarz była zwrócona ku reb Chaimowi z taką dumą, jakby jej
Szolem nie tylko przyniósł dobrą wiadomość, ale i był tym, kto osobiście odwołał
to zbójeckie rozporządzenie. Zbliżywszy się do pieca, żwawo odepchnęła syna,
po czym odkryła bulgocący garnek.
15 Pod koniec 1939 r. Niemcy uświadomili sobie, że wywiezienie z Łodzi wszystkich Żydów i Polaków
do Generalnego Gubernatorstwa nie jest możliwe. Już 10 grudnia 1939 r. prezes rejencji kaliskiej
Friedrich Übelhör wydał tajny okólnik, w którym planował utworzenie getta dla ludności żydow-
494 skiej w północnej części Łodzi.