Page 432 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 432
dni, prawda mamo? – uśmiecha się oczyma do matki i krzyczy do mnie: – No,
weźże jedną do ręki! – Po czym sam chwyta gruszkę ze stołu, wgryza się w nią,
mlaska językiem jak znawca i wyciera rękawem sok spływający mu po brodzie.
W ogóle to rękaw odgrywa w jego przypadku ważną rolę. Używa go nie tylko do
wycierania nosa, ale również potu z czoła, do czyszczenia plam na spodniach,
wycierania stołu, gdy coś się na nim rozleje. Jednym słowem – to taki rodzaj
szmaty, którą ciągle ma się pod ręką.
Sposób bycia Abramka trochę nas przeraża – tak mnie, jak i mamę – ale nie
ma na to rady. Co go może w dzisiejszych czasach obchodzić gra w klisze czy
w klipę , gdy ma o wiele ciekawszą zabawę. To zabawa w dorosłego. Widzi, że
24
wcale nietrudno być dorosłym. Dzisiaj nawet łatwiej niż być dzieckiem. Sądzi, że
dorośli wcale nie zasługują na szacunek. Przecież gorzej wykonują swoje zadania
niż on. A ile czasu zajmuje im to, czego on dokonuje w mgnieniu oka! Zachowuje
się w naszej rodzinie jak mały despota. Nie tylko poucza mamę. Czasami wręcz
wydaje polecenia. Ale gdy ktoś zastanowi się nad tym, co Abramek mówi albo
co każe robić, niechybnie dojdzie do wniosku, że on wcale nie jest taki głupi…
I zacznie go słuchać. Nocą pada zmęczony na łóżko, naciąga kołdrę na głowę
i zaraz zasypia. Wtedy znowu jest dzieckiem.
Ostatnio śpię niespokojnie. Budzę się przy każdym skrzypnięciu łóżka mamy.
Czasami, gdy otwieram oczy, widzę ją stojącą przy oknie i wypatrującą czegoś.
Często potem nie mogę już zasnąć i noc nieznośnie mi się dłuży. Wszystko
w pokoju przybiera dziwne kształty. Przypomina mi się ucieczka. Przed oczy-
ma stają obrazy z drogi. Widzę porozrywane brzuchy trupów, wytrzeszczone
oczy koni. Słyszę płaczliwy głos małego Josele, który opowiada mi swoją hi-
storię: „Mój tata odszedł…”. Tato – wszystko we mnie płacze. Kręcę się na
posłaniu. Łóżko pode mną trzeszczy. Słyszę głos mamy: „Dlaczego nie śpisz,
Dawidzie?”.
Dzisiaj była w domu cała komedia z moim goleniem. Albo raczej – tragikome-
dia. Chociaż golę się już od dłuższego czasu, jestem w tej sztuce prawdziwym
niedołęgą. Nie lubię tego i wykręcam się jak tylko mogę. Ostatnio moja maszyn-
ka połamała się, co mnie uwolniło od tego zajęcia. Zacząłem nosić prawdziwą
brodę. Aż dzisiaj wstaję i idę się myć… Mama siedzi już przy maszynie do szycia
(dorabia teraz, szyjąc plecaki dla sąsiadów). Gdy przechodzę obok niej, patrzy
na mnie: „Spójrz, Dawidzie, jaką ty masz brodę” – powiada. Podchodzi, otwiera
szafkę i wyjmuje maszynkę do golenia po ojcu. „Weź” – mówi. „Możesz jej uży-
wać, dopóki nie będziesz miał nowej”.
Goliłem się chyba godzinę, obserwowałem swoje niezdarne ruchy i śmiałem
się sam z siebie. Przyjemnie było namydlić się miękkim pędzlem ojca, ale golenie
24 Gra podwórkowa dla dzieci z użyciem dwóch kijków, z których krótszy nazywany był klipą, wspo-
430 mina ją m.in. Julian Tuwim w Kwiatach polskich.