Page 430 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 430
Nasunęła kołdrę na oczy i leżała zmieszana, pełna wątpliwości. W tym
zmieszaniu coś zaczęło się w niej klarować: nowa wiedza o ojcu. Nie, on nigdy
nie był szczęśliwy. Ze swoją rodziną, z Blumcią i dziećmi – może tak, ale nie
z samym sobą. Wielki smutek, którego już nie mógł ukryć, prawdopodobnie
zagnieździł się w nim wiele lat temu. Teraz jedynie się rozrósł. Czas się do tego
przyczynił. I zawstydziła się, że zamiast mu dodać otuchy zadała mu ból. Gdyż
miał rację. Każdy człowiek powinien odnaleźć harmonię i zadowolenie w sobie
samym. Każdy powinien czuć, że coś zrobił ze swoim życiem. I nagle przyszło jej
do głowy, że jego strach, niekontrolowany, przesadny, który czasami ją w ojcu
zawstydzał, do czego obawiała się przyznać, również zaczął się wcześniej. Po-
myślała, że odnalazła jego przyczynę, jego prawdziwe korzenie. Strach był tutaj
i dzisiaj władał Mojszem, ale zaczął się od jego niezadowolenia z siebie, od jego
poczucia słabości, bezwartościowości, jakby ojciec oczekiwał od Niemców kary
za niewykorzystanie swojego życia, za niezdobycie tego, co kiedyś miał zamiar
zdobyć. Jakby Niemcy byli ręką Boga. I zadawała sobie pytanie, czy czasem ci,
którzy żyją pełnią życia, nie boją się śmierci mniej niż ci, którzy go w pełni nie
wykorzystali. Serce ściskało się jej z bólu z litości nad ojcem. Jednocześnie ła-
godnie śpiewała w niej duma z samej siebie. Nie bała się Niemców. Była z siebie
zadowolona, ponieważ wiedziała, że jakkolwiek ciężko by było, będzie się piąć
w górę, aby dosięgnąć pełni życia. Wiedząc o tym, w nowy sposób, jak jeszcze
nigdy do tej pory, poczuła teraz, że jest córką Mojszego, że dopowie to, czego
on nie dopowiedział. Nie, jego chyba nigdy całkiem nie zadowolą jej osiągnięcia,
chociaż będzie się nimi cieszył. Ale… w pewien sposób coś dzięki nim poczuje.
Rachunek zostanie wyrównany.
*
(Zeszyt Dawida)
Jestem już trzeci miesiąc w domu. Ojciec wrócił z ucieczki i mieliśmy go
w domu trzy dni. Trzy dni po tym, jak Niemcy wkroczyli do miasta, przyszło ge-
stapo i aresztowało go. Siedzi w więzieniu razem z innymi żydowskimi radnymi
i działaczami partyjnymi. Każdego dnia zanosimy mu paczuszki z jedzeniem.
Ostatnio ich nie przyjmują. Staje się dla mnie jasne, że ojciec nie chciał uciekać
albo chciał jedynie połowicznie. Nie była to sprawa pieniędzy, jak mi się wydawało,
w każdym razie nie to było najważniejsze. Tamtej koszmarnej nocy wrześniowej,
gdy uciekaliśmy z miasta, dał się namówić Leonowi, narzeczonemu Haliny.
Chcieli wówczas stawić opór w Warszawie. Ale gdy wrócił, nawet nie zamierzał
się ukrywać. Dlaczego? Nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa? Sądził,
428 że powinien pozostać z ludem żydowskim? Zostać z nami? Ta zagadka wciąż