Page 578 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 578

zarówno z powodu deportacji, jak i chaosu, który wtargnął do jego codziennej
               rutyny. Dzisiejszej nocy wypił ze swoją żoną lechaim i życzył jej szczęśliwego
               nowego roku. – Wyglądasz na zmęczonego… – powiedziała do niego.
                  Powinien być jej wdzięczny za troskę, ale jej uwaga zabolała go. Powiedziała
               „zmęczony”, a prawdopodobnie pomyślała „stary”. I to miał być ich miodowy
               miesiąc. Chciał być młody i krzepki. Osobiste nadzieje, które miały się ziścić,
               powinny teraz świętować swoje zwycięstwo. Ale on nie miał czasu, aby coś dla
               nich zrobić. Każdego świtu, kiedy padał na łóżko, czuł się całkowicie wypruty
               ze wszystkich sił. Jedyne, co mógł robić, to patrzeć na śpiącą Klarę. Prawdę
               mówiąc, bardziej lubił ją śpiącą niż obudzoną. Miała nieprzyjemny zwyczaj w sa-
               mym środku przyjemności pytać go o coś takiego, co zwalało go z nóg. Dlatego
               również dzisiejszej nocy wziął tabletkę nasenną, ponieważ ona leżała czuwając.
                  Klara gapiła się przed siebie szeroko otwartymi oczyma. Wiedziała już, jak
               mało będzie mogła zdziałać, ale nie skarżyła się i nie użalała nad sobą. Nie czy-
               niła żadnych życiowych rozrachunków. W ciemności uśmiechała się – gorzkim
               uśmiechem klauna.

                                                 *


                  Noc sylwestrowa
                  Podwórko przy Lutomierskiej było białe i puste. Między krzywymi, garbatymi
               kopczykami, które służyły w lecie jako działki, białe ścieżki wiły się cienkimi
               rozwidleniami do każdej bramy – jak rzeka z wąskimi dopływami. Migotały jak
               szlifowane, gładkie lustra. W oddali, wysoko, widać było młody księżyc – mlecz-
               ny, cienki róg na głowie jelenia: przeźroczystej, nieruchomej chmurze, która
               wyglądała jak popękane odbicie rozgałęzionych rogów innego jelenia. W dole,
               na ziemi – wiśnia z pniem do połowy zakopanym w śniegu.
                  Szolem, syn Iciego Meira Stolarza, stał w głębi bramy okutany w kurtkę, na
               którą narzucony był jeszcze płaszcz jego brata Isroela, a na głowie miał szal Szejny
               Pesi. Pełnił wartę i wyczekiwał towarzyszy, którzy schodzili się na nieformalne po-
               siedzenie u niego w domu. Wspierał się o mur, oczy miał zwrócone ku podwórzu.
               Nagle wydało mu się, że coś mignęło w drzwiach sutereny, więc szybko tam zbiegł.
               Przy izbie, w której kiedyś mieszkał, stał jakiś człowiek z uchem przytkniętym do
               drzwi, pomrukując coś pod nosem. Szolem potrząsnął obcym: – Swój?
                  Obcy podskoczył. Chwilę trwało, zanim Szolem usłyszał odpowiedź: – Tam
                                                18
               studiuje się potajemnie stronę Gemary … Ja stoję na czatach.



               18   Metoda studiowania Talmudu: zwana Daf Jomi (strona na dzień) propagowana była przed wojną
                  przez rabina Meira Szapiro z Piotrkowa Trybunalskiego, założyciela słynnej szkoły talmudycznej
         576      w Lublinie: Jesziwa Chachmej Lublin. Cały cykl studiów trwa siedem i pół roku.
   573   574   575   576   577   578   579   580   581   582   583