Page 573 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 573

nie rozwiódł, a tymczasem ze zmarłym też trzeba się rozwieść. Na to odparł jej
                  we śnie, że niezależnie od tego, jakie prawo to reguluje, musi być ono po jego,
                  Chaima Rumkowskiego, myśli, i że nikt nie będzie miał nad jego życiem władzy.
                  Klara i Mordechaj, rozgrzani alkoholem, wyszli na zewnątrz. W okamgnieniu
                  mróz chwycił ich w swoje szpony, a Klara znów zapytała: – Gdzie wysyła się tych
                  ludzi w takie zimno?
                     Ich wesele było rzeczywiście ciche. Był późny grudniowy wieczór . Na dworze
                                                                         5
                  hulał przenikliwy wiatr. W pokoju, w którym zebrali się goście, około dwudziestu
                  osób, było ciepło i jasno. Stół przykryty olśniewająco białym obrusem mienił się
                  barwami sześciu tortów, blaskiem butelek wina i świec w smukłych lichtarzach.
                  Wokół ustawione były talerze z owocami i słodyczami. Na osobnym stoliczku
                  piętrzyły się pudełka, albumy, w połowie już rozpakowane, w połowie jeszcze
                  zawiązane jedwabnymi wstążkami i aksamitnymi tasiemkami – część ślubnych
                  prezentów, które właśnie przybyły dla młodej pary. Tego stoliczka nie odstępował
                  na krok niziutki pan Zybert. Z niecierpliwością grzebał w albumach z błazeńskim
                  uśmieszkiem na ustach.
                     Kreacje gości błyszczały w świetle świec. Kobiety wystrojone w suknie prosto
                  spod igły, uszyte specjalnie na tę okazję przez najlepsze krawcowe w resortach,
                  z włosami ułożonymi w loki i wymalowanymi twarzami, uśmiechały się czarująco
                  i wdzięcznie, zachwycając swym lalkowatym pięknem. Zarumienieni mężczyźni
                  w wyprasowanych garniturach z białymi mankietami, w sztywnych kołnierzykach
                  i lśniących butach niczym książęta – też mieli w sobie coś z marionetek.
                     Sam narzeczony był wymuskany z całym przepychem. Jego siwa, starannie
                  przyczesana głowa promieniała boskością, jakby Szechina na niej spoczęła.
                  Jasne oczy iskrzyły spod szkieł okularów, w których odbijał się blask zapalonych
                  świec. Ze zręcznością młodzieniaszka obskakiwał gości, nie spuszczając oczu
                  z grupy kobiet, które niczym płatki kwiatu otoczyły pannę młodą – Klarę. A ta
                  w białej sukni, z białym welonem, wyglądała na spiętą i nieobecną. Była blada,
                  usta miała zaciśnięte, oczy – suche. Jej otępiałe spojrzenie nie zachęcało do
                  poufałości. Nie zamieniła ani słowa z kobietami, które ją otaczały. Jednak mimo
                  tego pozornego wyobcowania jej uszy wychwytywały rozmowy, które szumiały
                  wokół niej. Słyszała je ze wzmożoną ostrością, jakby każde słowo wydostawało
                  się spod igły gramofonowej, która drapie rowki czarnej płyty.
                     Podeszła do niej Matylda Cukerman, a ona wyciągnęła dłoń do przyjaciółki
                  nie z zamiarem przyciągnięcia jej do siebie, ale jakby chciała powstrzymać ją od
                  wyrażenia jakiejkolwiek serdeczności. Oschle i od niechcenia, kierowana bardziej
                  taktem i zaciekawieniem niż przyjaźnią, poprosiła Matyldę, aby ta dosiadła się




                  5    Ślub Chaima Rumkowskiego i Reginy Weinberger odbył się 27 grudnia 1941 r. w jego mieszka-
                     niu przy ul. Łagiewnickiej 36 w budynku szpitala nr 1. Udzielał go rabin Eljasz Józef Fajner. Wia-
                     domość natychmiast rozniosła się po getcie. Małżonkowie otrzymali 600 depesz z gratulacjami.  571
   568   569   570   571   572   573   574   575   576   577   578