Page 518 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 518
I tak, gdybyśmy w tych rozważaniach na temat mojej wymarzonej wizji przy-
szłości doszli do kwestii naszego narodu i narodów w ogóle, to pewnie spo-
dziewałabyś się, że tu, w getcie, będę się czuł uświęcony, by tak rzec, w mojej
żydowskości i zjednoczony z moimi braćmi w dumie ludzi umęczonych, w miłości
własnej ludzi pokonanych. Że będę czuł to, czego nigdy nie czułem – iż my,
Żydzi, jesteśmy lepsi od innych choćby jedynie dlatego, że jesteśmy pobici, nie
jesteśmy zaś tymi, którzy biją. Ale tak nie jest w moim przypadku. Postrzegam
getto nie jako żydowski obóz, lecz jako obóz ludzkości, a to prowadzi moje myśli
w zupełnie innym kierunku. Ponieważ sądzę, że każdy naród posiada, ukryte
czy jawne, skłonności do postrzegania siebie samego jako lepszego niż inne.
Sądzę również, że te ambicje i namiętności, pretensje i duma całych narodów
są dużo bardziej niebezpieczne niż ambicje i namiętności, pretensje i duma
jednostek. I dlatego jestem za świadomym zlikwidowaniem podziału ludzkości
na narody. Sądzisz, że nie byłoby to dobre? Czy odrębny charakter narodowy
jest czymś interesującym? Dlatego, że każdy naród posiada swój urok i pięk-
no? Słusznie. Ale ja poświęciłbym tę indywidualność narodów na rzecz pokoju,
a także na rzecz wyższego piękna, które jest przymiotem odrębnej jednostki
ludzkiej. Wielkie osobowości tego świata, prorocy i artyści, są według mnie pro-
totypami człowieka przyszłości. Ich osiągnięcia na najwyższym poziomie stają
się uniwersalne, a ich język jest zrozumiały dla każdego. Jestem za zniesieniem
granic pomiędzy państwami. Jestem za jednym rządem dla całego świata, za
jedną kolektywną kulturą, której różnice nie będą miały charakteru narodowego
czy rasowego, lecz jednostkowy, indywidualny, i będą odzwierciedlać niepowta-
rzalność każdego człowieka z osobna. Jestem za tym, aby żadne dziecko nie
chlubiło się swoją partykularną ojczyzną, bo jego ojczyzną będzie cały, wielki
świat. Chciałbym również, aby patrzyło na swojego najdalszego sąsiada jak na
brata. Wówczas, gdy już nie będzie narodów, żaden naród nie poprowadzi wojny
przeciw drugiemu, a miecze staną się zbędne. Tak czy owak jestem przekonany,
że z czasem rozwój nauki i techniki zlikwiduje lokalną specyfikę. Ludzie będą
więcej podróżować i popularyzować rozmaite style życia. Jeśli jednak nie będzie
to szło w parze z pielęgnowaniem wolności i odrębności jednostek, to dojdziemy
do homogenicznego społeczeństwa, które tak znudzi się samym sobą, że samo
zechce się unicestwić. Więc, jak widzisz, Mirele, w gruncie rzeczy tak wiele się
nie zmieniłem i raczej tylko staram się sprawiać takie wrażenie. I oto masz na
nowo moje przedwojenne kazania na temat szacunku dla jednostki i w ogóle
dla życia jako takiego.
Oto moje marzenie – mój cholem, które tak dobrze rymuje się ze słowem
pokój – szolem.
Jak sobie jednak w rzeczywistości wyobrażam powojenny świat? Jaką lekcję
wyciągnie on z tej wojny, czy nauczy się więcej niż z poprzednich? Z pewno-
ścią nie. My, ludzie, tak mało uczymy się z doświadczeń historii, raczej mamy
516 skłonność do powtarzania swoich błędów. Tylko wówczas koncentrujemy naszą