Page 542 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 542

Na to ona:
             – Nie możesz zasnąć, co? A kiedyś zasypiałeś tak szybko!
             – Dalej szybko zasypiam, mamo… A ty? Dlaczego ty nie śpisz?
             – Nie potrzebuję tyle snu, śpię wystarczająco dużo.
             – Jasne, ilekroć się przebudzę, widzę cię czuwającą – zaczynam się dener-
           wować, a ona wyczuwa to od razu.
             – Dlaczego się na mnie złościsz, Dawidzie?
             Chcę jej powiedzieć, że złoszczę się, bo nie daje mi spać, ale nie chcę jej
           ranić, więc odpędzam sen.
             – Jak myślisz, mamo, czy jutro będzie piękny dzień? – pytam już całkiem
           obudzony.
             Ożywia się.
             – Widzisz, dawno się nad tym nie zastanawiałam. Ale czemu chcesz to
           wiedzieć?
             Mam zamiar jej powiedzieć, że lubię, gdy rano, w czasie spotkań z Ra-
           chelą, świeci słońce. Zwłaszcza w takim dniu jak jutro – pierwszym dniu no-
           wego roku. Nie mówię jednak tego, nic nie odpowiadam. A ona dopytuje się
           dalej:
             – Po co ci taka informacja?
             – Tak po prostu.
             Poddaje się i rozpoczyna inny temat:
             – Jak sądzisz, kiedy Rosjanie wypowiedzą Niemcom wojnę, jak długo to
           jeszcze może potrwać?
             – Oni wcale nie mają zamiaru wypowiadać wojny Niemcom.
             – Co się dzieje na świecie? Nie czytasz już niemieckich gazet?
             – Czytam, ale z nich wynika, że Niemcy już mają zwycięstwo w kieszeni.
             – Też coś, a co piszą?
             – Przecież mówię, co piszą – znowu zaczynam się denerwować.
             – Nie daję ci spać – szepce z poczuciem winy.
             – I tak nie mogę zasnąć – również ja mam wyrzuty sumienia.
             – A co nowego słyszałeś na ulicy, czego dowiedziałeś się od przyjaciół?
             – Wszystko to samo, mamo.
             – Wszystko to samo?... No to śpij, śpij, mój synu.
             – Powtórz to jeszcze raz.
             – Co?
             – „Mój synu”. Lubię, gdy tak mówisz.
             Tak, gdy słyszę od niej „mój synu”, jestem gotów wybaczyć inne nieprzyjem-
           ne słowa, które kieruje pod moim adresem w ciągu dnia. Ostatnio bardzo mnie
           krytykuje i cokolwiek robię, to jej się nie podoba. Gdy kilka dni temu rozbiłem
           szklankę, to tak mnie szturchnęła, dodając przy tym „No, idź już, ty niezdaro”,
           że chyba zapamiętam to na całe życie.
    540      – Głuptasku – słyszę jej szept. – Przecież jesteś moim synem!
   537   538   539   540   541   542   543   544   545   546   547