Page 543 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 543

Już nie ma więcej spraw do omówienia, wszystkie tematy się wyczerpały.
             A jeden, ten najważniejszy, pomijamy milczeniem – unikamy rozmów o ojcu. Ale
             nie mogę już spać, bo jestem zupełnie przytomny. Leżę i milczę, również ona
             leży i milczy. W końcu nie mogę już wytrzymać i siadam.
                – Pójdę coś poczytać – mówię.
                Zrywa się i również siada.
                – Zwariowałeś, czy co? Połóż się i śpij!
                Nie słucham jej. Już jestem w kuchni z ubraniem w ręku. Wciągam spodnie,
             sweter, marynarkę, a na to – zimowy płaszcz i rękawiczki. W pokoju jest cicho,
             mama już się nie odzywa. To dobrze. A ja zamiast książki wyjmuję zeszyt i siedzę
             nad nim w zimnej kuchni. Zapisuję rozmowę z mamą. Co jeszcze powinienem
             napisać? Czuję się otępiały, w głowie mam absolutną pustkę. Pod dzisiejszą
             datą powinienem zanotować coś radosnego, dającego nadzieję – choćby listę
             dobrych życzeń na nowy rok. Moich życzeń. Powinienem je wypisać? Czyż nie
             są oczywiste? Mam również inne życzenia, bardziej skryte, osobiste. Chciałbym
             wyjść z tego chaosu, w którym się znajduję. Chciałbym pozbyć się nocnych
             koszmarów. Chciałbym odzyskać szacunek dla samego siebie. W dzisiejszych
             czasach jednak nie ma sensu rozgrzebywać takich rzeczy. Dokąd zmierzamy?
             Nie pojmuję niemieckich planów względem nas. Czy Niemcy chcą oczyścić
             Łódź z Żydów? Co oznaczają te wysiedlenia, które nie mają końca? Czemu
             polecili oczyścić tylko kilka bałuckich ulic, a reszty nie? Rozporządzenia z pie-
             kła rodem nadchodzą i są odwoływane. A przecież Niemcy z reguły działają
             w sposób uporządkowany i systematyczny. Według jakiego systemu chcą nas
             potraktować? Wiele mówi się o konieczności pójścia do getta. Cóż to oznacza?
             Jaka czeka nas przyszłość? Co się z nami stanie? Czy jeszcze zobaczę ojca?...
             Nie, nie będę teraz o nim myślał, bo to przyprawia mnie o łzy. Płaczę jak mały
             chłopiec. Zimno mi. Palce mi zdrętwiały mimo rękawiczek, więc ołówek cią-
             gle wypada z rąk. Rachelo, śpisz?... Wkrótce zacznie się dzień. Niedługo się
             zobaczymy.


                                               *



                Noc sylwestrowa.
                To jest sytuacja, w której Miriam kocha Bunima najbardziej – gdy on zasiada
             przy biurku. Wówczas wraca do niej dawny, dobry nastrój. Ma wrażenie, że on
             w ogóle się nie zmienił, że jest taki jak dawniej. Obserwowanie go nie nudzi jej,
             bo wiele może wyczytać z jego twarzy. Wydaje się jej, że dostrzega, jak przez
             jego zmarszczone czoło przepływają myśli. Widzi, jak na jego pełnych, ruchliwych
             wargach rodzą się słowa, zanim zapisze je na papierze. Oczy spoglądające na
             biurko przesłonięte są powiekami. Ruchliwy, intymny blask świecy stojącej na   541
   538   539   540   541   542   543   544   545   546   547   548