Page 538 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 538

Szolem właśnie znowu ujrzał chłopa, który radośnie i żwawo prowadzi ludzi
           schodzących z desek do swojej chałupy – pustej i czekającej właśnie na nich.
           Chłop rozpala ogień w piecu, nieustannie ocierając kapiące, długie wąsy: „To
           moja chałupa” – śmieje się dobrotliwie. „Dzieci i babę wysłałem, żeby specjal-
           nie dla was, Żydki, przygotować miejsce – hotel”. Pokazuje przy tym podłogę
           pokrytą suchym sianem. I oto wszyscy leżą na sianie, a piec robi się coraz goręt-
           szy. W chałupie jest przyjemnie ciepło. W słabym świetle, które przenika przez
           szpary w piecu, jaśnieją oczy, migocząc w ciemności niczym zbłąkane gwiazdy
           na ciemnym niebie. Chłop zrywa się skoro świt i biegnie na stację kolejową,
           żeby zorientować się, jak najłatwiej dotrzeć do wagonów. – Wagon kołysze się,
           potrząsając ciałami ludzi, którzy leżą na podłodze, aby nie było ich widać przez
           okienka. Nagle ktoś z zewnątrz szamoce się z drzwiami. Wiatr wdziera się do
           środka, smagając ciała, a wraz z wiatrem do środka wchodzi niemiecki oficer.
           Zdumiony widokiem pasażerów leżących na podłodze, wybałusza oczy, otwiera
           usta, a cała jego postać w zielonym mundurze nieruchomieje niczym figura na
           taśmie filmowej, która się nagle zacięła. W końcu nieme pytanie pojawia się
           na jego twarzy: „Skądżeście się tu wzięli?” Szolem widzi siebie stojącego przed
           oficerem i wyjaśniającego całą sytuację swoim dobrym niemieckim, którego się
           nauczył od Flory. Opowiada o tygodniach spędzonych na pasie granicznym, o tym,
           że teraz chcą z powrotem do Łodzi. Oficer wciąż jest w szoku, szybko kręci głową
           i w końcu duka: „Czy nie wiedzą, że kara śmierci grozi za naruszenie niemieckiego
           terytorium?”. Szolemowi aż chce się śmiać z tej odpowiedzi: „Do Rosji – nie, do
           Niemiec – nie, wohin sollen wir denn gehen, Herr Offizier? ”.
                                                            7
             Oficer przytomnieje. Podnosi palec ku niebu i, śmiejąc się, odpowiada: „Nach
           oben! ”.
                8
             Znowu idą i idą. Miasto – Siedlce. Żyd otulony w ciężkie futro z wysokim koł-
           nierzem z brązowego włosia wychodzi im naprzeciw z miną kogoś, kto oczekuje
           swoich krewnych. Wita ich serdecznym szolem-alejchem :
                                                          9
             – Łódzcy Żydzi, co? Szukacie miejsca do przenocowania, umycia się? – Idą
           więc za człowiekiem w ciężkim futrze, marząc o noclegu, misce ciepłej wody,
           talerzu swojskich kartofli, a tu nagle Żyd odzywa się: – Mówią, że w Łodzi była
           wywózka. Wywożono z Bałut…
             Przed domem stoi jego żona zakutana w kilka chustek, w baszłyku  na głowie.
                                                                   10
             – Miejsce do spania kosztuje trzy złote – informuje, jeszcze zanim wejdą do


           7    Dokąd więc mamy iść, panie oficerze?
           8    Do góry!
           9    Pokój z wami – słowa wypowiadane na powitanie.
           10   Baszłyk – nakrycie głowy – połączenie kaptura z szalem, szyte z grubego sukna lub filcu, baszłyk
    536      chronił przed mrozem i zimnem.
   533   534   535   536   537   538   539   540   541   542   543