Page 523 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 523

Noc sylwestrowa.
                Panna Diamant i jej przyjaciółka Wanda siedzą w swoim pokoiku, jedna obok
             drugiej, i grzeją się przy rozpalonej kanonce. Zazwyczaj o tak późnej porze już
             śpią, ale nie tego wieczoru. Dzisiaj chcą wytrwać do północy, aby złożyć sobie
             noworoczne życzenia, gdyż taki mają zwyczaj. Te dwie stare kobiety robiły tak
             przed dwoma i przed trzema, a także przed dziesięcioma laty, i jeśli tylko mogą,
             trzymają się swojej tradycji.
                Na dzisiejszy wieczór nie ubrały się jakoś specjalnie elegancko, ale też nigdy
             tego nie praktykowały. Jednak z okazji Nowego Roku upiekły małe ciasto, dokła-
             dając wszelkich starań, aby wyszło jak najlepiej. Z ostatniej wyprawy na wieś
             Wanda przywiozła koszyk jabłek, więc przygotowały też dobry cymes jabłkowy
             z dużą ilością cukru. Zaparzyły również świeżej herbaty, na którą pozwalają sobie
             tylko raz w tygodniu.
                Siedzą przy kanonce i słuchają, jak woda w czajniku wrze na gorącej blasze.
             Za chwilę będzie gotowa. Siądą wtedy przy stole, na którym już czeka pyszne
             ciasto, talerzyki i szklanki lśniące czystością. Tymczasem, jak zawsze, wspólnie
             czytają. Już od kilku godzin siedzą z wielkim, pięknie wydanym tomem wierszy
             Słowackiego w rękach. Oprawiony w miękką, brązową skórę, z pozłacanymi
             stronicami i złotymi literami tytułu na grzbiecie, jest rarytasem sam w sobie. Po
             otwarciu książki zaraz na pierwszej stronie ukazuje się piękny portret młodego
             poety w czarnej pelerynie z wielkim, białym kołnierzem wyłożonym na wierzch.
             Z kołnierza, niczym wzniosła, marmurowa kolumna, wyłania się biała, męska
             szyja z jabłkiem Adama pośrodku, a na niej kształtna głowa o bladej twarzy
             i rozmarzonych oczach. Twarzy, z której emanuje romantyczna tęsknota jego
             wierszy. Obie kochają tego poetę. Dopiero co skończyły czytanie Lilli Wenedy,
             a teraz ciężki tom wędruje z jednej pary pomarszczonych, drżących rąk do drugiej.
             Każda z kobiet wybiera swoją rolę, po czym czytają, zmieniając i modulując głosy,
             by wspólnie czerpać przyjemność z tego intymnego przedstawienia.     521
   518   519   520   521   522   523   524   525   526   527   528