Page 473 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 473
znalazła się druga książka. Bunim rzucił się, jakby brutalnie zamierzała rozerwać
i zniszczyć jego samego:
– Co robisz?!
– Widzisz przecież, co robię – nie spojrzawszy na niego odrywała okładki
i szybkimi, mocnymi rękoma łamała je na pół.
Wiedział, że ma rację, że jak najszybciej trzeba z tym skończyć, bo na zewnątrz
można zauważyć iskry lecące z komina. Ale gdy ona, nie oglądając się na niego,
kontynuowała pracę, odtrącił ją ramieniem:
– Sam to zrobię.
Nie dała się odepchnąć, wyciągnęła rękę po Braci Karamazow i nim zdołał
wyrwać jej książkę, już ją wyszarpała z okładek.
– Oczywiście, nie rozumiem – pochyliła się nad kuchnią i zaczęła dmuchać
pomiędzy fajerki, aż zduszony płomień uderzył ją w twarz falą gorąca. – Jak mogę
rozumieć? Taka prosta kobieta! – płomienie już obejmowały kartki Braci Kara-
mazow. – Twój mądry umysł zapewne dowodzi, że można to wszystko zostawić,
ale później niech przyjdzie rewizja...
Wydała mu się monstrum pożerającym duszę:
– Nie wszystko trzeba spalić.
– Wszystko, wszystko! Myślisz, że będą chodzić i pytać nas, jakie to książ-
ki? Im wystarczy, że jesteśmy Żydami i że to są żydowskie książki. Pora, abyś
przestał je opłakiwać. Jeśli będą ludzie, to będą też książki. Spójrz tylko na to
wielkie nieszczęście! Świat tonie, nikt nie jest pewny kolejnego dnia, a ty myślisz
o książkach! – Przygryzając wargi, jeszcze szybciej i z jeszcze większą złością
rwała wnętrzności ksiąg. Dobrze wiedziała, że w tym momencie czuje do niej nie-
nawiść. Nie mogła się powstrzymać. – Chcesz być przecież twardym człowiekiem,
Symcho Bunimie. Przecież nieustannie krzyczysz, że powinnam się zmienić, stać
się zimna jak lód… – W jednej chwili znalazł się przy drzwiach, założył płaszcz
i wyszedł z domu. Została z niedokończonym zdaniem, sama nad rozpalonym
piecem. Wiedziała, że to przez nią wyszedł. Chciał ją ukarać, zostawiając samą,
bez odrobiny czułości. Pochyliła się nad ogniem, poruszyła go pogrzebaczem
i westchnęła do płomieni: – Możesz mnie karać, nie szkodzi… – Wypchała piec
nowym zwitkiem kart wyrwanych ze świętych ksiąg .
7
7 W tym fragmencie autorka używa takich określeń jak: sforim oraz szejmes. Słowa sforim Żydzi
aszkenazyjscy używają w odniesieniu do piśmiennictwa religijnego, w przeciwieństwie do książek
świeckich – bicher. Z kolei terminem szejmes określa się luźne, wyrwane karty z żydowskich świę-
tych ksiąg, których nie wolno wyrzucać, gdyż zapisano w nich imię Boga, lecz traktując z należy-
tym szacunkiem, trzeba je pogrzebać. Użycie określeń odnoszących się do piśmiennictwa religij-
nego w odniesieniu do literatury pięknej (w języku jidysz, ale też wielkiej literatury europejskiej,
np. Puszkina i Dostojewskiego), czyli jej sakralizacja, ma prawdopodobnie wyrazić przekonanie
autorki o Zagładzie jako czasie upadku kulturowych fundamentów cywilizacji europejskiej. 471