Page 470 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 470

wszystkie kolejki, oszczędzając mamie wychodzenia na ulicę w taki ziąb. Poza
           tym Gutman sprzedaje swoje martwe natury damom z nowej śmietanki towarzys-
           kiej , które świetnie znają się na nowoczesnej sztuce. Jeden Pan Bóg wie, jak do
              3
           nich dociera ze swoją żółtą opaską. To, że mam tu teraz dwóch przyjaciół i że ty,
           moja ukochana, znajdujesz się tam – napełnia moje serce wielką wdzięcznością
           dla Tego, który tak sprawiedliwie kieruje światem. Nie martw się o mnie, Mirele.
           Jest we mnie coś, co się nagromadziło przez te wszystkie lata w oczekiwaniu na
           obecną chwilę. Czuję to wyraźnie. Gdy jestem dobrze usposobiony, nazywam to
           „siłą”, a gdy mam gorszy nastrój – „czarną mocą”. Jeśli będziesz pisać, to pisz
           raczej na adres Stacha, który wciąż jeszcze pracuje w miejskim szpitalu. Jego
           adres jest pewniejszy. Bądź zdrowa.

                                                               Twój na zawsze,
                                                                       Michał

             PS. Lekarz zabronił mi chodzić ulicą Piotrkowską i „alejkami”. Nie mogę
           również jeździć samochodem, tramwajem, dorożką ani żadnym innym środkiem
           transportu. A, i powinienem jeszcze wytatuować sobie na piersiach i na plecach
           sześcioramienną, żółtą gwiazdę, symbol wspaniałego słońca – źródła życia.
           Kocham Cię, Mirele.
                                                                          M.

                                            *


             Zaczęły się prawdziwe opady śniegu. Takiego, który przynosi ze sobą pewność
           długiej, mroźnej zimy. Białe płatki sypały dzień i noc, przykrywając świat. Kłębiły
           się i wirowały ponad chodnikami, na rogach i niczym roztańczone, zwinne pędz-
           le, pokrywały grubą bielą wszystkie domy, dachy i parkany, wypełniając każdą
           szparę. Otulały płoty, zaciągały grubymi, białymi liniami elektryczne druty i słupy
           telefoniczne, tworzyły równe, okrągłe kulki na parkanach ogrodów, na gałęziach
           drzew i krzewów – i odziewały w biel czarne balkonowe poręcze, jak wkłada
           się białe rękawiczki na poczerniałe palce. Zbierające się na chodnikach kupki
           śniegu, z początku przenoszone przez wiatr z miejsca na miejsce, których nikt
           nie sprzątał, szybko stawały się twarde, oblodzone i wyglądały niczym lukier na
           starym, kruszącym się cieście.




           3    Do końca 1939 r. do Łodzi przybyło ponad 20 tys. Niemców z Rzeszy, krajów bałtyckich oraz
             wschodnich terenów RP, które znalazły się pod panowaniem sowieckim. Zasiedlali oni mieszka-
             nia Polaków i Żydów przymusowo deportowanych przez władze niemieckie do Generalnego Guber-
    468      natorstwa i tworzyli nową elitę miasta.
   465   466   467   468   469   470   471   472   473   474   475