Page 328 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 328
Mijały puste dni i noce, podczas których Estera nie liczyła godzin, nie mierzyła
czasu. Wiedziała, że umiera i nie przejmowała się tym. Pękły wszystkie więzy
łączące ją z życiem. Była zmęczona dwudziestoma dwoma latami życia i pragnęła
spokoju. Pewnego razu jednak, gdy wpatrywała się bezmyślnie i obojętnie przed
siebie, ujrzała jak drzwi jej pokoju przybierają formę znajomej, istotnej rzeczy,
a w myślach pojawił się obraz walizki z pismami Hersza. Od tego momentu problem
walizki nie opuszczał jej. Pamiętała o swojej obietnicy. Musiała dotrzymać słowa.
Teraz godziny wypełnione były planami – jak zabezpieczyć ten skarb. Wszystkie
zmysły były pobudzone, a gdy tylko jej czujność słabła, myśli plątały się i wpadały
w wirujące przed oczami czarne koła – pokrzepiała się kęsem jabłka i łykiem
wody. „Nie jestem takim słabeuszem” – szeptała, by dodać sobie siły, i wzywała
na pomoc cały swój dawny upór. Aż z wszystkich planów pozostał tylko jeden,
a ze wszystkich twarzy – twarz tylko jednej osoby, do której musiała dotrzeć.
Była to twarz gimnazjalistki Racheli Ejbuszyc. Spotykała ją często w bi-
bliotece, gdy czekała na Hersza, wyglądając go niecierpliwie. Rozmawiały ze
sobą, opowiadały o książkach, które oddawały, polecały sobie, co wypożyczyć,
a później – gdy okazało się, że Rachela jest bundystką – dyskutowały. Każda
z nich uważała, że przekonanie drugiej byłoby wielką korzyścią dla jej własnego
ugrupowania. Unikały więc ostrych słów i kłótni. Przeciwnie – dzięki tym dysku-
sjom stały się sobie bliskie jak siostry: jedna miała na uwadze dobro drugiej.
Zapisały sobie nawet adresy i obiecały, że będą się odwiedzać. Nigdy jednak do
tego nie doszło. Biblioteka była jedynym miejscem, w którym dla siebie nawzajem
istniały.
Estera winszowała sobie wspaniałego pomysłu. Myślała, że jej towarzysze
mogliby wzbudzać podejrzenia, gdyż byli komunistami, ale u młodej bundystki
nie będzie nigdy żadnej rewizji. Partia Racheli nie była narażona na żadne nie-
bezpieczeństwo i dlatego jej dom był najbezpieczniejszym miejscem. Poza tym
dziewczyna z pietyzmem traktowała literaturę, słowo pisane. Któż inny mógłby
tak dobrze jak ona strzec pism obcej osoby?
Estera zwlekła się z łóżka, napisała parę słów na kawałku papieru, po czym
wyszła na korytarz i zastukała do drzwi sąsiadów. Znalazła tam dziecko, które
mogło spełnić misję – dostarczyć wiadomość Racheli.
Gdy tylko uporała się z tym zadaniem, powlekła się z powrotem do łóżka.
Wydawało się jej teraz, że spadł z niej wielki ciężar. Wszystko, czego miała doko-
nać, w końcu zrealizowała. Mijał szósty dzień, odkąd leżała sama w pokoju. Nie
czuła głodu, a jej myśli błądziły po dalekich, zamglonych światach. Nie zdawała
sobie już sprawy z tego, co się wokół niej dzieje, nie istniały dla niej dni i noce.
Nie była całkiem przytomna, ale też nie spała – nie zaznawała spokoju, ale też
nie dręczył jej niepokój…
Kiedy Rachela Ejbuszyc otworzyła drzwi pokoiku na poddaszu, Estera le-
żała nieprzytomna na łóżku, ledwo oddychając. Dziewczyna zatrzymała się na
326 środku pomieszczenia, w którym znalazła się po raz pierwszy, jakby zaduch