Page 21 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 21

– Nazywam się Cypora. Obyś tak zdrowa była! Czekaj na mnie przed bramą
             po fajrancie.
                Kobieta zniknęła na pierwszym piętrze, inne szły wyżej. Binele poszła więc
             z nimi na górę. Weszła do wielkiej, zakurzonej hali o ścianach z popękanym
             tynkiem. Wzdłuż zamglonych, brudnych okien stały porozstawiane wąskie stoły.
             Leżały na nich rozwinięte bele materiału. Część kobiet zasiadła przy jednym
             rzędzie stołów i wyjęła szczypczyki oraz igły, bardzo podobne do tych, których
             Binele używała w fabryce pluszu. Inne udały się w kierunku drugiego rzędu stołów,
             również trzymając w rękach szczypczyki i lupy, przy pomocy których wyszukiwały
             skazy w belach towaru. Binele poczuła się nieco raźniej. Przecież znała się na
             tym, co tutaj robiono.
                Gdy kobiety zdjęły chustki, to okazało się, że są ubrane o wiele lepiej niż ona.
             Nikt nie nosił tutaj tak postrzępionej spódnicy i nikt nie miał takich dziur w bluzce
             jak ona. Przez kilka minut stała owinięta chustą. Dzięki chustom jedna kobieta
             była podobna do drugiej. Dziewczyna obawiała się, że gdy tylko się ją zdejmie,
             wszyscy rozpoznają, że jest obca. Ale długo tak stać nie mogła. I musiała jak
             najszybciej znaleźć i zająć wolne miejsce przy stole.
                Gdy niepewnym ruchem zaczęła ściągać chustkę, popatrzyła na nią jakaś
             Żydówka, podeszła, dotknęła jej skarbu i zaczęła cmokać.
                – Zobaczcie na to cudo! Czysta wełna!
                Zaniepokojona Binele wyrwała chustkę z rąk kobiety. Jednak zaraz opanowała
             się, rozwinęła ją i zarzuciła na ramiona tamtej.
                – Pięknie w niej wyglądasz! – zaśmiała się przyjaźnie, choć nieco nerwowo.
                Spojrzenia kobiet wokół zawisły nie na chustce, lecz na Binele. Ta stojąca
             obok pogłaskała chustkę na piersiach i zapytała:
                – Przysłał cię tu Piękny Mojsze, co? I powiedz, ile kosztuje taka chustka?
             Pewnie majątek.
                – Nic! – Binele wzruszyła ramionami, szukając wzrokiem wolnego miejsca,
             gdzie mogłaby usiąść.
                Kobieta posłała w kierunku Binele uśmieszek pełen zrozumienia i puściła
             do niej oczko.
                – Narzeczony, co?
                – No… – Binele odpowiedziała znaczącym uśmieszkiem.
                Żydówka zorientowała się, że przesadziła, więc szybko zostawiła chustkę
             tam, gdzie leżały pozostałe.
                – Tylko tego nam jeszcze trzeba – rzekła – aby ten złoczyńca złapał nas na
             bumelowaniu od samego rana! – Pociągnęła Binele za rękaw, pokazując jej
             wolne miejsce przy stole w pewnym oddaleniu od swojego. – Możesz tu zostać
             – powiedziała w kierunku dziewczyny. – A niech to wszyscy diabli. No, co tak
             stoisz? – Binele rzuciła się więc w kierunku wolnego miejsca przy stole.
                Binele spoglądała ukradkiem na swoje sąsiadki po obu stronach, próbując
             je naśladować: wzięła czerwone mydło kredowe, które leżało obok, rozpostarła   21
   16   17   18   19   20   21   22   23   24   25   26