Page 615 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 615
Mówiąc tak, Winter ciągle sprawdzał sobie puls i przykładał dłoń do czoła.
Podawał mi, niby dla żartu, rękę, abym sprawdził, czy ma temperaturę. Czułem
szybkie pulsowanie żyłki pod palcami. W koniuszkach moich palców też coś po-
śpiesznie pulsowało. Nie mogłem rozróżnić mojego tętna od jego. Powiedziałem
mu to. Dotyk naszych rąk nie był dotykiem lekarza i pacjenta. To był braterski
uścisk. Uśmiechnął się do mnie, czując widocznie to samo. Rozpostarł dłoń: –
Noworoczna noc – znów odwrócił się do szyby. – Popatrz tylko, jak cicho. Wszyst-
ko zanurzone w białej niewinności śniegu, w otulającej, miękkiej przytulności.
Czujesz odświętność w powietrzu? Śnieg jest białym obrusem, a nad nim coś
błyszczy i migocze: klejnoty – diamenty, szmaragdy, rubiny, szafiry, wspomnienie
wielkich bukietów nieśmiertelników, rozkloszowanych, starodawnych sukien,
mlecznobiałych, na wpół odkrytych kobiecych biustów, oczu, które pałają jak
pełne kielichy uderzającego do głowy rumu, ciepłego grogu, brandy – …a może
wszystko na zewnątrz jest tylko czekaniem na cichy dźwięk dzwoneczków u sań,
na miauknięcie białego kota, na szelest płatków śniegu sypiących się z gałęzi
i dachów?… A może całkiem przeciwnie – czekaniem na walenie w bębny, na
grzmiące trąby, talerze, które rozniecą iskry białego niepokoju i popchną krew
w żyłach do dzikiego tańca?… Zobacz, poczuj… Słyszysz tęsknotę niewinnej
bieli? Jakie oczekiwanie drzemie w jej milczeniu? Co za udręka ciągnie się przez
jej zakryte głębie? Czego chce ta ostatnia noc roku? Tęskni za wiecznością czy
raczej za dniem i własnym odejściem?
Winter zamilkł. Rozkaszlał się i dopiero po dłuższym czasie z powrotem złapał
oddech. Kaszel przeszedł w śmiech – tubalny, gromki skrzek drapieżnego ptaka:
– To wszystko iluzja – chichotał – jedyną prawdą jest obojętność.