Page 566 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 566
Strapień przysparzał mu też nos, z którego nieustannie mu ciekło. W zimne dni
ciecz ta zamarzała, zamieniając się w sopel zwisający z czubka nosa. Odmrożony
nos parzył i bolał tym bardziej, im bardziej próbował rozcierać go ręką. Coraz
częściej uciekał z ulicy na swój siennik. Jednak nie tylko panujące na zewnątrz
zimno przepędzało go stamtąd. Było tam jeszcze coś nieuchwytnego, co, sunąc
niewidocznie ponad gettem, sprawiało, że serce zamierało z przerażenia.
W nocy, gdy wszy i poszeptywania pary staruszków nie pozwalały mu zasnąć,
leżał na sienniku i patrzył w ogień, którego blask widoczny był pomiędzy szparami
pieca. Widział czerwone, tańczące płomienie, które – kiedy w końcu zasypiał –
tańczyły nadal w jego śnie. Śniło mu się, że on, Mietek podpala getto, dom za
domem. Ogień rozprzestrzeniał się aż po drewniane słupy z drutami kolczastymi.
Nie uszanował jednak tej granicy i pochłonąwszy ją, przedostał się na drugą
stronę, do miasta. Jego również nie oszczędził – łapał w swe czerwone szpony
i pożerał domy, ulice, skwery i parki. Niczym kawałki ciasta gryzł kominy fabryk,
a w końcu i same fabryki. Potem rozprzestrzenił się dalej – na pola wokół miasta.
Dotarł do Warszawy, Krakowa, gór, do wszystkich zakątków Polski, po których Rozdział
Mietek jeździł kiedyś na motocyklu, aż cała Polska huczała jak jeden płonący
wesołym ogniem kocioł. Następnie, zwróciwszy swój rozpalony jęzor w stronę dwudziesty czwarty
Rosji, Niemiec, Czechosłowacji, podążył dalej poprzez góry, pola i lasy. Pochwycił
całą Europę, a przeskoczywszy Bałtyk, dotarł do Skandynawii. Nie zmęczywszy
się ani trochę, z zapałem przeskoczył przez Morze Śródziemne i strawił Afrykę.
Pokonał Morze Czerwone, przekroczył Morze Czarne i schrupał Azję Mniejszą,
po czym popędził dalej w stronę stepów i tajgi. Pożarł w końcu całą Azję, zlizał
Pacyfik, wyżłopał Atlantyk, połknął Australię i Amerykę. Północ, południe, wschód
i zachód – cała mapa świata stała w ogniu. Gorejąca Ziemia wyglądała niczym
piękna, czerwona kula otoczona fioletową aureolą nocy. A w samym jądrze tej
kuli nagi, lecz nieodczuwający zimna Mietek spał świętym snem młodego boga.