Page 537 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 537
Mietek Rozenberg, tak jak i jego ojciec – pan Adam, nie należał do ludzi, którzy
się łatwo poddają i walczył o życie ze zwierzęcą zaciekłością. Gdy zwolniono go
z policji, przekonany był początkowo, że to jakiś kawał kolegów policjantów lub
po prostu piekielna pomyłka. Nawet nie przyszło mu na myśl, by powiązać to zda-
rzenie ze swoim spotkaniem z Prezesem, które miało miejsce pewnego letniego
dnia podczas dziecięcej defilady. Samo spotkanie pamiętał jednak dobrze. We
wspomnieniach utkwiło mu wrażenie, jakie wywarł na nim Prezes, który zwracał
się do niego „mój synu”. Porównywał w duchu tego przyjaznego człowieka ze
swoim własnym ojcem i myślał, że świat byłby dużo lepszy, gdyby dzieci mogły
wybierać swoich rodziców. Jego ojciec był bowiem żałosnym egoistą, który nie
kochał nawet własnego syna. Prezes Rumkowski natomiast miał wielkie serce
i kochał wszystkie dzieci. Mietek bez trudu wyczytał z jego twarzy, że kocha
również i jego – młodego policjanta. Tak, po tym właśnie spotkaniu z Prezesem
Mietek zrewidował swój wcześniejszy stosunek do niego. Wyrzucał sobie, że zwykł
drwić z niego, opowiadać o nim dowcipy i, dokładnie tak jak wszyscy, nazywać
go „cesarzem Chaimem pierwszym”. Teraz dopiero zrozumiał, jak trudna musi
być droga tego starego człowieka i ile kłód rzucają mu pod nogi jego Żydzi. Teraz
i on, Mietek, postanowił poważniej podchodzić do swojej funkcji policjanta.
Ogólnie rzecz biorąc, był wzorowym policjantem. Oficerowie chwalili go i stawiali
za przykład, a koledzy szanowali. Dobrym policjantem był jednak z egoizmu, który
odziedziczył po swoim ojcu. Czapkę policjanta traktował jak paszport ułatwiający
przeżycie wojny. Jego dewizą było – iść po trupach, by samemu utrzymać się
na powierzchni. Więc piął się w górę bez żadnych skrupułów i wyrzutów sumie-
nia. Nie wiedział, kogo bił, kogo gonił, ścigał, aresztował i wlókł do więzienia na 535