Page 532 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 532

pieśń sukiennymi skrzydłami. Ona jednak wciąż wypływała na powierzchnię, aż
               w końcu nie dała rady i zapadła cisza. Milczenie. Boginie i demony zasnęły przy
               kołysance. Rzeki i morza zastygły. A pod ich stężałymi wodami leżała smutna
               melodia, wciąż jeszcze zipiąca, boleśnie kręcąca się pod przygniatającym ją
               kłębowiskiem. Jej jęk stał się ciężki, przeciążony, stoczył się w głębię zwątpienia
               i zgasił ostatnią iskrę nadziei. Demony i bogowie zbudzili się i pociągnęli za sobą
               motyw śmierci, bez życia unoszący się za nimi. A góry i otchłanie przyglądały się
               – inaczej niż niebo. Był to bowiem poranek w środku nocy. Poranek dla demonów
               i bogów – nie zaś dla martwej melodii. Panowała pustka. Zimna, przenikliwa
               pustynia. Próżnia. Aż w ciszy coś zadźwięczało – lekko, tanecznie, szelmowsko,
               młodzieńczo. Galop koni po zielonej łące. Czy to było światło? Nie, kpiący miraż
               uroku, młodości i nadziei. Martwa melodia kołysanki spoczywała pod końskimi
               kopytami. Młode konie tworzyły stado prehistorycznych, gigantycznych zwie-
               rząt. Tańczyły na młodych nogach – bez opamiętania. Gdzieś ponad skłębioną
               kadzią, ponad krwawym słońcem – ponad otwartą raną na stole operacyjnym,
               z której płynie nieskończona krew, nadaremno – tam Ejn sof  kręcił się w koło,
                                                                 11
               w miejscu, wirując. Melodia kołysanki spłonęła bez litości w ogniu krwi. Szofary
               i talerze zagrzmiały. Kadź sapała, dymiła, dyszała. I taki był koniec.
                  Siedzieliśmy w bezruchu przeniknięci cierpieniem, przywaleni smutkiem
               bez słów. Ów potężny, pożałowania godny Mendelssohn wytarł chustką czoło
               i popatrzył na nas, jakby chciał powiedzieć: „Tak, to jest właśnie to”. Aplauz
               nie był głośny. Wiatr za oknem klaskał donośniej. Nadzia pomogła Winterowi
               rozdzielić filiżanki kawy. Wziąłem do ręki moją filiżankę i spojrzałem w jej czerń.
               Spróbowałem. W czarnym płynie ujrzałem Twoją twarz i powoli wlałem ją w siebie.
               Poczułem słodycz goryczy i siłę w zwątpieniu. Nie zdążyłem wypić, gdy przyszła
               po mnie mama. Wołano mnie do ciężko chorego, w dodatku histeryka. Wysze-
               dłem na zawieruchę.
                  Mówi się, że nie mamy kontaktu ze światem? Bzdura. Cały świat przybywa
               do nas do getta, nawet Cyganie. Oddzieleni są od nas trzema rzędami drutów
               (podobno pod napięciem). A ponadto rowem z wodą . To rodzaj getta w getcie.
                                                          12
               Cyganie zostali zaliczeni do nas, a to wzmacnia uczucie międzynarodowego
               związku. Cyganie, bagatela! Wolne ptaki dróg, pól i lasów. Płomienni tancerze,
               śpiewacy, bajarze! Wieczorami będą grać na harmoszkach, przez druty, a nasze
               dziewczęta odpowiedzą im śpiewem: „Graj, Cyganie, mi piosenkę, zieleń liści na
                                                                      13
               twych skrzypkach…” albo: „Wesołe jest życie cygańskie, Fario…”  Aż szkoda



               11   Ejn sof (hebr.) – dosłownie: bez końca, przenośnie: Nieskończoność. Pojęcie z dziedziny mistyki
                  żydowskiej oznaczające Boga, którego istoty człowiek nie jest w stanie poznać.
               12   Faktycznie obóz cygański na terenie getta był odgrodzony podwójnym płotem i fosą.
         530   13   Popularne przedwojenne piosenki prezentujące wyidealizowany wizerunek cygańskiego życia.
   527   528   529   530   531   532   533   534   535   536   537