Page 506 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 506
– Da brauchst du wissen, dass man Deutschen keine Lüge sag . – Jakby
31
mimochodem piegowata ręka o pięciu rozcapierzonych palcach wyleciała spod
paska, niczym ptak zatrzepotała w powietrzu i z głośnym plaśnięciem wylądowała
na gładkim, alabastrowym policzku Flory.
Szolemowi zakręciło się w głowie. Nie wiedział, jak i kiedy, ale już był przy
SS-manie:
– Sie sollen! ... – Ręka Flory znalazła się na jego ustach. Odepchnęła go,
32
jakby uderzenie w ogóle jej nie zabolało, nawet nie przyłożyła ręki do policzka,
na którym jak białe bruzdy na różowym tle skóry odbiło się pięć palców Niemca.
Spojrzenie jej przymglonych, głębokich i ciemnych oczu, o źrenicach zakrywających
niemal całe tęczówki, zawisło z niemą prośbą na twarzy Szolema. Pociągnęła go
za sobą w kąt piwnicy. Srulik puścił rączkę Maszeńki, oswobodził się z ciężaru
Szejny Pesi wiszącej na jego ramieniu, po czym zbliżył się do „Pijawki”. Chwycił
go za kołnierz chałata.
– Soll er zeigen, wo das Brot ist – powiedział suchym głosem do SS-mana.
33
– Ich kann zeigen, ich kann zeigen! – „Pijawka” skurczył się jeszcze bardziej
34
pod podniesionym kołnierzem. Rzucając głową, zatańczył na podłodze piwnicy,
niuchając cienkim, długim nosem jak pies myśliwski, który nagle oszalał. – Zapach
chleba!... Zapach chleba!... – podśpiewywał rozdygotany, po czym z psią niecier-
pliwością puścił się na czworakach pomiędzy łóżka, pod stół i w głąb garderoby.
Icie Meir przypomniał sobie, że dzisiaj rano też tak leżał na podłodze i zbierał
cukierki. Miał w sobie tyle nienawiści do pokurczonej postaci „Pijawki” i wielki
gniew, który był tysiąckroć większy niż ten, który czuł do Niemca w zielonym
mundurze. Poczuł w sobie chęć zamordowania obcego, obdartego Żyda na
podłodze – a jednocześnie poczuł gorzką litość dla samego siebie i dla tej nie-
szczęsnej, upadłej istoty, która teraz szuka na ziemi wczorajszego dnia zupełnie
jak on sam dzisiaj rano.
SS-man podążał spojrzeniem za człowiekiem na czworakach. Jednak nieba-
wem odwrócił od niego wzrok, zatrzymując go na młodej parze – Florze i Szole-
mie. Wydawało się, że widok tych dwojga obejmujących się ludzi jednocześnie
go podnieca i bawi. Powoli przyłożył rękę do małej skórzanej kabury na biodrze,
powolutku odpiął ją, po czym nagle w bladym świetle zakopconej lampy elek-
trycznej zalśnił surowy metal rewolweru.
Na widok broni Icie Meir zapomniał o swoich myślach – jakby przestrzeliła
je otwarta, naga lufa rewolweru. Zadrżał na całym ciele i zrobił krok w kierunku
31 Powinnaś wiedzieć, że Niemców się nie okłamuje.
32 Niech pan…!
33 Niech pokaże, gdzie jest chleb.
504 34 Ja pokażę, ja pokażę!