Page 503 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 503

Dał jej prztyczka w nosa:
                – Nie przesadzaj. Widzimy się prawie cały dzień.
                – So… Wenn alle schauen zu… – wydęła wargi. – Ich möchte dich nur für
             mich haben .
                       18
                – Haben-szmaben  – zaśmiał się Szolem. – Jeśli będziesz mówiła do mnie
                                19
             po niemiecku, to więcej ci nie odpowiem. – Łagodnie wyplątał jej ręce ze swoich.
                Leniwie odeszła od niego, rzuciwszy niezadowolone spojrzenie na stół z cu-
             kierkami, na Szejnę Pesię i Fejgę. Rozpostarła w powietrzu białe, kształtne ramio-
             na, wyciągnęła je jakby chciała dosięgnąć sufitu, niemalże stając na czubkach
             palców i wypinając pełną pierś, która wylewała się z dekoltu trykotowej bluzki.
             Szolem zapragnął objąć jej wąską, zgrabną talię, ale zamiast tego pocałował
             ją delikatnie w policzek. Twarz Flory rozbłysła kocim zadowoleniem. Ponownie
             przypadła do niego, zaplatając mu ręce wokół szyi. Całym ciałem przylgnęła
             do niego, poczuł jej wilgotne usta na swoich wargach. Ale nie mógł oddać się
             rozkoszy. Rozejrzał się z zakłopotaniem, po czym odsunął jej dłonie. Popchnął
             ją w kierunku obu kobiet i zaraz odwrócił się ku Srulikowi, który wciąż jeszcze
             siedział pochylony nad wzorem ceraty.
                – Sruliku, co będzie z partią? – Brat nie odpowiedział od razu. Szturchnął go
             więc łokciem: – Pytam cię o coś. Kiedy zaczniemy prawdziwą robotę?
                Srulik narysował widelcem wielką kreskę na ceracie:
                – To musi jeszcze trochę potrwać.
                – Partia powinna robić coś więcej niż tylko wspierać towarzyszy… A powiedz
             mi, czy to prawda, że komitet wspiera rodziny niemieckich socjalistów?
                – Prawda. Oni są w wielkich tarapatach.
                – Naprawdę?
                Isroel dosłyszał ironię w głosie Szolema.
                – Według ciebie solidarność ma być tylko pięknym frazesem na spokojne
             czasy?
                – A co z solidarnością z Żydami? Wszystkie żydowskie bolączki zostały już
             rozwiązane? Nie ma już ani jednego Żyda, który potrzebowałby wsparcia?
                Isroel wstał i założył marynarkę.
                – Wrócę na noc, to pogadamy. – Pogłaskał po głowie rozbawioną Maszeńkę
             i wyszedł. Po chwili był z powrotem. Za nim zielenił się mundur SS-mana .
                                                                          20



             18   Tak, gdy wszyscy patrzą… Chcę cię mieć tylko dla siebie.
             19   Zob. przypis 25 na str. 365.
             20   Bez wątpienia Rosenfarb zapamiętała zieleń munduru i ma on dla pisarki istotne znaczenie i sko-
                jarzenia – czyni go nawet synekdochą Niemców w ogóle. Ale esesmani nosili głównie czarne mun-
                dury, choć w czasie codziennej służby można było zobaczyć ich w szarych mundurach bądź w płasz-
                czach skórzanych o różnych odcieniach.                            501
   498   499   500   501   502   503   504   505   506   507   508