Page 424 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 424

A twoim przeznaczeniem jest właśnie potrzeba ludzkiego uwielbienia”. To była
                 cała prawda o nim. Minione dwadzieścia cztery godziny wydały mu się mniej
                 ważne niż ten moment, kiedy zobaczył czarne cienie po tamtej stronie Bałuc-
                 kiego Rynku. Był gotowy zaśpiewać pieśń zwycięstwa, nawet upadając w śnieg,
                 gdyby usłyszał choć jeden głos, choć jeden okrzyk wyrażający przywiązanie.
                 Mordechaj Chaim powoli pogładził rozwichrzone włosy, jakby sam głaskał się po
                 głowie.
                   W końcu obmył twarz i wyprostował się. Upór zacisnął mu pięści. Zmusi ich
                 do pokochania go! Zmusi do wdzięczności! Uratuje ich. Uratuje resztkę narodu
                 dla namiastki miłości. Jakby w odpowiedzi na to postanowienie drzwi się powoli
                 otworzyły i stangret Prezesa wetknął głowę.
                   – Panie Prezesie! – zawołał. – Wrócił pan, co? Bogu dzięki. Kamień spadł mi
                 z serca. Tutaj, Prezesie, ktoś dał mi pana kapelusz.
                   Rumkowski omal nie padł w ramiona temu zdrowemu, barczystemu stangre-
                 towi i pozwolił poprowadzić mu się do swojej karety.
                   A w domu czekała na niego z otwartymi ramionami Klara. Twarz miała
                 nabrzmiałą i oczy zapuchnięte od płaczu. Jej wyraz zatroskania wydał mu się
                 jednak ohydny.
                   – Nic ci nie zrobili? – sprawdzała dotykając go, a oczami szukając jego wzroku.
                   – Nic nie zrobili – skrzywił się i wyzwolił z jej ramion. – Mieliśmy konferencję…
                   – Wyglądasz na bardzo zmęczonego, Chaimie – szepnęła, ale zaraz przy-
                 pomniała sobie, że on nie lubi, kiedy mu się to mówi. – Wyglądasz na przemar-
                 zniętego – poprawiła się, pomagając mu zdjąć płaszcz.
                   Zaprowadziła go do jadalni, podała herbatę z przekąską, po czym usiadła
                 naprzeciwko niego, czekając, aż opowie, co się z nim działo przez te ostatnie
                 dwadzieścia cztery godziny. Co się z nim działo? Nic się z nim nie działo. Wy-
                 szydzanie, którego doświadczył, wydawało mu się mglistym snem, o którym nie
                 chciał pamiętać i o którym zapomni. Teraz jest z powrotem w swoim królestwie,
                 obudził się z koszmaru. Szybko pozbył się Klary i kazał zawołać do siebie Zyberta.
                 Musi posłuchać ostatnich wiadomości politycznych.




                                                 *



                   Getto  budziło  się  rano  z  nowiną,  że  Prezes  wrócił  z  miasta  zapłaka-
                 ny. Tego samego dnia rozniosła się plotka, że szef niemieckiej administracji
                 getta, Herr Biebow, nie pokazał się dziś na Bałuckim Rynku i istnieje hipo-
                 teza, że został aresztowany za szwindle, a getto pewnie stanie się kozłem
                 ofiarnym w tej sprawie. Spać jednak getto kładło się w pogodniejszym na-
          422    stroju. Późnym wieczorem rozeszła się nowa plotka, która przekazywana
   419   420   421   422   423   424   425   426   427   428   429