Page 13 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 13

dze wyglądają jak straszydła. Przyglądają mi się. Uśmiechają się. Drwią. Pytają
                  o moje niegdysiejsze ideały – a ja już o nich zapomniałem.
                     Mój przyjaciel Szafran siedzi przy stole obok mnie i próbuje czytać. To on
                  przyniósł wczoraj tę wiadomość. Akurat był na posiedzeniu zarządu szkoły z pa-
                  nem prezesem Rumkowskim, gdzie debatowano nad pytaniem, czy świadectwa
                  dzieci na zakończenie roku powinny zostać podpisane sformułowaniem Zokn
                  ho-Jehudim be-Licmansztat – „Starszy Żydów w Litzmannstadt”, czy raczej Nosi
                                              6
                  ho-Jehudim – „Przywódca Żydów” . Jednak Prezesowi nie było dane podjąć żad-
                  nej decyzji w tym względzie. W mieście dokonywała się rzeź. Robiono obławy po
                  domach. Łapano ludzi, wywożono, bito, torturowano.
                     Gutman, mój drugi przyjaciel, również nie śpi. Cały czas, kiedy pakowaliśmy
                  się, stał przy piecu, darł i palił wszystko, co mu pozostało z jego malowania. Nie
                  pytam go już o nic. Od kiedy rozpoczęto przesiedlanie do getta, nie zamieniliśmy
                  ze sobą ani słowa. Wyczerpały się wszystkie tematy.
                     Mirele, zmieniłem się. Mam nowe wewnętrzne oblicze, którego sam jeszcze
                  nie potrafię rozpoznać. Nie jestem słaby. Ani fizycznie, ani duchowo. Szykuję
                  się do wypełniania moich obowiązków jako lekarz. Może to misja? – Ale coś we
                  mnie drętwieje.
                     Słońce już chyba gdzieś wzeszło. Wydaje się, że dach kamienicy naprzeciwko
                  zaczyna parować. To niemożliwe. Dopiero czwarta nad ranem. To słaby dym
                  z kominów. Pod tym dachem, tam naprzeciwko, też nie śpią. Jaki dzień dzisiaj
                  nastanie?
                      Siedzę w samym podkoszulku i pocę się. Tym swoim „paleniem sztuki”
                  Gutman spowodował upał. Piec jest rozpalony do czerwoności – a mimo to jest
                  mi zimno, Mirele…



                                                   *


                     Był to ostatni dzień „przesiedlenia”, kiedy miasto oczyszczało się z Żydów.
                  Przybywali zewsząd: z odległych podmiejskich kwartałów, z bogatego centrum
                  Łodzi, z okolic rynku i dzielnicy handlowej; ich tłum czernił się i roił na wszystkich
                  ulicach i uliczkach, ciągnąc się niczym nieskończenie długi orszak pogrzebowy
                  i zalewając całe miasto.
                     Można było pomyśleć, że stojące po bokach domy również nie ustoją na swoich
                  miejscach i zaraz ruszą wraz z nurtem. A jednak pozostawały w tyle, jakby ludzie




                  6    W Kronice łódzkiego getta i w dokumentach stanowisko Rumkowskiego określane jest jako
                     Przełożony Starszeństwa Żydów w Łodzi, a potem w Litzmannstadt, ale przez mieszkańców nazy-
                     wany był nieformalnie Starym, Starszym, a najczęściej Prezesem.   11
   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18