Page 11 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 11

Dr Michał Lewin
                                                          Litzmannstadt, … lutego 1940


                     Droga Miro,
                     To czwarty list, którego ci nie wysyłam. W kieszeni na piersi mam pozostałe
                  trzy – a ten podzieli ich los. Leżą na moim sercu i ogrzewają je. Kto wie, może
                  to najkrótsza droga do nawiązania kontaktu z Tobą? Nie, nie mogę zaprzestać
                  pisania. Rozum z tego drwi, ale dłoń chwyta za pióro, nie pytając rozumu. Nie
                  mam już żadnych wątpliwości, że teraz piszę nie tyle do Ciebie, ile do siebie,
                  piszę, aby podtrzymać samego siebie na duchu. Być może kiedyś pokażę Ci te
                  wszystkie listy, które piszę i będę pisał dalej. Ale to kiedyś staje się takie odległe,
                  więc tymczasem pozostaje takie sobie pisanie w cały świat albo raczej – pisanie
                  do samego siebie.
                     Mirele, przez cały tydzień były u nas straszliwe mrozy. Dzisiaj zrobiło się ciepło.
                  Nastała cudownie łagodna pogoda. Powiedziałbym, że jest wiosna, ciepłe, świeże
                  powiewy niosą się po mieście, już czuje się w nich obietnicę zapachu kwiatów,
                  które dopiero zakwitną. Śnieg szybko topnieje. Miejscami już znikł z chodników
                  i tylko gdzieniegdzie pozostało szkliste błoto czy kilka białych placków, które są
                  przypomnieniem, że zima może jeszcze powrócić. Jedynie odtajałe rynsztoki
                  drwią sobie z tego. Bulgocząc i wylewając się z brzegów, obmywają i kołyszą
                  w swoich falujących zwierciadłach głowę młodego, nowo narodzonego słońca.
                  Ciurka i leje się zewsząd. Kapie z dachów. Stuka w rynnach, a mętne, zalane
                  deszczem okna zdają się uśmiechać przez łzy; tu i ówdzie wystawiono już donice
                  z delikatnymi kwiatami, aby uradować je powietrzem przedwiośnia. Bielizna na
                  sznurach trzepocze niczym białe sztandary. Podmuchy ciepłego wiatru igrają   9
   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15   16